Zapłaciła kierowcy. Centrum miasta tętniło życiem. Ludzie wracali z pracy i spieszyli do swoich domów. Czuła, że ona go już nie ma. Szła przed siebie nie oglądając się. Nogi same ją poniosły przed szpital, w którym spędziła jakiś czas. To w nim pracowała Anne. Weszła do środka. Z tego co pamiętała, pracowała ona na oddziale intensywnej terapii. Spokojnie weszła schodami na odpowiedni poziom. Wchodząc na oddział, założyła buty ochronne. Powoli obserwowała ludzi znajdujących się tam. Dostrzegła ją przy recepcji, rozmawiającą z grupką innych pielęgniarek. Przystanęła. Wyglądała na zadowoloną i pełną życia. A przede wszystkim szczęśliwą. Kiedy jej wzrok padł na Monic, jej oczy rozszerzyły się z niedowierzania. To dało Monice pewność w działaniu. Pewnym krokiem podeszła do tej grupki.
- To prawda Anne? - zapytała kiedy była blisko jej - Przespałaś się z moim narzeczonym, kiedy był pijany?
- Nie wiem o czym mówisz - odrzekła w panice - Może wyjaśnimy to na osobności?
- A czemu nie tu? - zapytała ze złością Moni - Wstydzisz się tego co zrobiłaś? Czy wiesz, że przez ciebie moje dzieci mogą stracić szansę na pełną rodzinę? To ty im to zabrałaś przez próżność.
- Na prawdę chyba coś się tobie pomieszało po porodzie - powiedziała szybko oddziałowa siląc się na uśmiech - Chodź omówimy to w moim gabinecie.
- Nie chce z tobą rozmawiać - warknęła - Chce tylko wiedzieć, czy Mich był wtedy świadomy.
- A jak myślisz? - zapytała z kpiną - On jest tak zaślepiony, że aż głupieje na twoim punkcie.
Monic nie wytrzymała. Czuła, że inne pielęgniarki patrzą na nią jak na wariatkę. Ręka sama się jej podniosła. Zamachnęła się i ją spoliczkowała.
- Nie waż się nigdy więcej zbliżać do mojej rodziny rozumiesz? - warknęła - A jeśli to zrobisz to jeszcze kiedykolwiek, to osobiście przyjdę i wydrapie tobie oczy.
Spojrzała się na Anne ze złością. Dziewczyna była w takim szoku, że nie zdołała wypowiedzieć ani słowa więcej. Na policzku zaczął pojawiać się czerwony ślad. Monic uśmiechnęła się, widząc to. Następnie odwróciła się na pięcie i wyszła z oddziału. To pomogło się jej trochę się uspokoić. Ale wciąż była rozkojarzona. Powolnym krokiem udała się w stronę domu. Kiedy tam dotarła, zapadła już noc. Cicho usiadła na schodach przed domem. Na niebie zbierały się ciemne chmury. Chyba zanosiło się na deszcz. Siedziała na schodach tak długo, aż rozpadało się na dobre. Mimo że deszcz był tak zimny, nie zachęcał do powrotu do domu. W końcu jednak się zmusiła. Wyciągnęła klucze z kieszeni płaszcza i otworzyła nimi drzwi. Gdy je zamknęła, usiadła pod drzwiami. Cała się trzęsła.
- Monic? - usłyszała głos Micha
Był chyba w ich sypialny. Jakaś wielka gula podeszła jej do gardła. Nie mogła przez nią wydobyć głosu. Z oczu na nowo popłynęły jej łzy. Po chwili chłopak wyjrzał z pokoju.
- Boże święty - wyszeptał podchodząc do nie powoli - Jesteś cała mokra. Chodź musisz się przebrać.
- To prawda Anne? - zapytała kiedy była blisko jej - Przespałaś się z moim narzeczonym, kiedy był pijany?
- Nie wiem o czym mówisz - odrzekła w panice - Może wyjaśnimy to na osobności?
- A czemu nie tu? - zapytała ze złością Moni - Wstydzisz się tego co zrobiłaś? Czy wiesz, że przez ciebie moje dzieci mogą stracić szansę na pełną rodzinę? To ty im to zabrałaś przez próżność.
- Na prawdę chyba coś się tobie pomieszało po porodzie - powiedziała szybko oddziałowa siląc się na uśmiech - Chodź omówimy to w moim gabinecie.
- Nie chce z tobą rozmawiać - warknęła - Chce tylko wiedzieć, czy Mich był wtedy świadomy.
- A jak myślisz? - zapytała z kpiną - On jest tak zaślepiony, że aż głupieje na twoim punkcie.
Monic nie wytrzymała. Czuła, że inne pielęgniarki patrzą na nią jak na wariatkę. Ręka sama się jej podniosła. Zamachnęła się i ją spoliczkowała.
- Nie waż się nigdy więcej zbliżać do mojej rodziny rozumiesz? - warknęła - A jeśli to zrobisz to jeszcze kiedykolwiek, to osobiście przyjdę i wydrapie tobie oczy.
Spojrzała się na Anne ze złością. Dziewczyna była w takim szoku, że nie zdołała wypowiedzieć ani słowa więcej. Na policzku zaczął pojawiać się czerwony ślad. Monic uśmiechnęła się, widząc to. Następnie odwróciła się na pięcie i wyszła z oddziału. To pomogło się jej trochę się uspokoić. Ale wciąż była rozkojarzona. Powolnym krokiem udała się w stronę domu. Kiedy tam dotarła, zapadła już noc. Cicho usiadła na schodach przed domem. Na niebie zbierały się ciemne chmury. Chyba zanosiło się na deszcz. Siedziała na schodach tak długo, aż rozpadało się na dobre. Mimo że deszcz był tak zimny, nie zachęcał do powrotu do domu. W końcu jednak się zmusiła. Wyciągnęła klucze z kieszeni płaszcza i otworzyła nimi drzwi. Gdy je zamknęła, usiadła pod drzwiami. Cała się trzęsła.
- Monic? - usłyszała głos Micha
Był chyba w ich sypialny. Jakaś wielka gula podeszła jej do gardła. Nie mogła przez nią wydobyć głosu. Z oczu na nowo popłynęły jej łzy. Po chwili chłopak wyjrzał z pokoju.
- Boże święty - wyszeptał podchodząc do nie powoli - Jesteś cała mokra. Chodź musisz się przebrać.
Moni nie odezwała się ani słowem. Chłopak pomógł jej wstać. Pozwoliła poprowadzić się do łazienki. Michael przygotował kąpiel. Potem zostawił ją samą. Całe szczęście. Co teraz z nimi będzie? Przez ten moment czuła się jak za starych czasów. Ale teraz nic nie będzie już takie samo. Powoli ściągnęła przemoczone ubranie i weszła do wanny. Rozłożyła się w niej. Gorąca woda zaczęła stopniowo ogrzewać zmarznięte ciało. Siedziała tak chwilę. Kiedy woda zrobiła się
zimna, wyszła z wanny i dokładnie się wytarła. Następnie
założyła szlafrok i poszła do sypialni. Musiała wziąć coś do
przebrania. Michael kręcił się po kuchni.
- Robiłem tobie kakao –
powiedział wchodząc do pokoju, w ręce trzymał kubek – Musisz
się rozgrzać.
- Nic mi nie będzie – wyszeptała
zabierając rzeczy i wychodząc z sypialni
- Gdzie idziesz? - zapytał się
- Chyba będzie lepiej, jak dzisiaj
będziemy spać oddzielnie – wyznała
- Może najpierw porozmawiamy? -
zaproponował
- Jest już późno i nie mam ochoty
denerwować się jeszcze bardziej na noc – odrzekła Moni –
Dobrej nocy.
Mich stał osłupiały. Dziewczyna
szybko odwróciła wzrok. Nie potrafiła na niego patrzeć.
Wyglądał niczym zbity pies. Szybko poszła do pokoju gościnnego i
w nim się zamknęła. Modliła się w duchu alby Mich zrozumiał i nie będzie nachalny. Z tym pokojem nie miała żadnych wspomnień i
czuła się w nim bezpieczna. I co teraz będzie? Położyła się na łóżku i zaczęła płakać.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Michael wrócił do kuchni i ze
złością wylał zrobione kakao do zlewu. Był na siebie wściekły.
Przez niego, a przynajmniej częściowo, Monic wyglądała teraz
niczym duch. Była nieobecna i widać było, że bardzo to przeżywa. Robił wszystko aby jakoś zadość uczynić za swoją niewierność. Sam nie wiedział co jeszcze może zrobić. Dobrze, że Rossalie zgodziła się, aby dzieci nocowały u niej. Przynajmniej nie musiały tego oglądać. Westchnął głęboko i umył kubek. Następnie poszedł do sypialni. Po drodze przystanął przy pokoju gościnnym. Usłyszał gorzki płacz. Nie wytrzymał. Bez pukania wszedł do pokoju. Moni leżała na łóżku i głośno płakała. Uklęknął przy niej i pogładził jej włosy. Raptownie podniosła się. Widocznie nie słyszała, jak wszedł.
- Skarbie proszę nie płacz - poprosił wycierając jej łzy - Nie chce żebyś płakała przeze mnie. Wiem, że wyrządziłem tobie krzywdę ale chce to naprawić.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytała zachrypniętym głosem - Nawet nie wiesz co czułam, kiedy rozmawiałam z Anne. Wszyscy uważali mnie za paranoiczkę. Łącznie z nią.
- Rozmawiałaś z nią? - zapytał niepewnie Mich - Kiedy?
- Dzisiaj - wyznała - Musiałam wiedzieć czy to prawda. Ale prawda okazała się gorsza od kłamstwa.
- Moni - wyszeptał - Na prawdę nie zrobiłem tego celowo. Znasz mnie przecież. Tylko ciebie kocham i nie skrzywdziłbym ciebie.
- Wiem - powiedziała odgarniając włosy - Dlatego jeszcze tutaj jestem. A przez wszystkim to przez dzieci. Gdyby ich nie było, nie czekałabym na nic więcej. Po prostu muszę mieć czas aby się z tym uporać.
- Rozumiem - rzekł chłopak - Nie chce żebyś była dzisiaj sama. Wróć ze mną do naszego łóżka. Proszę.
Monic przyglądała mu się przez chwilę. W jego oczach dostrzegła skruchę ale również miłość i oddanie. Zgodziła się. Wstała z łóżka i wyszła z Michaelem z pokoju gościnnego. Wróciła z nim do sypialni. Powoli położyła się na swoim miejscu. Mich położył się obok niej. Nie odważył się jej pocałować. Leżał po prostu nie ruchomo, patrząc na nią. Patrzył jak powoli ogarnia ją sen. Cieszył się, że jest tu razem z nim.