To miał być jej pierwszy krok w dorosłe życie, które Monica Baten rozpoczynała. Dzisiaj właśnie wprowadzała się do nowego mieszkania. Nie wiedziała właściwie z kim będzie mieszkać. To nie było najważniejsze. Cieszyła się w gruncie rzeczy, że zamieszkała blisko pracy i dość daleko od domu zastępczego, w którym wychowywała się od około dwunastu lat. Nie miała źle w domu zastępczym. Na pewno lepiej niż w domu dziecka. Ale mimo wszystko zawsze czuła się inaczej traktowana od biologicznych dzieci jej przybranych rodziców. Opiekun przewiózł jej rzeczy poprzedniego dnia. Dzisiaj natomiast mogła swobodnie jechać od razu po pracy do mieszkania. Na klatce schodowaj wpadła na pewnego chłopaka. Miał może tak z dwadzieścia pięć do dwudziestu ośmiu lat. Był dość wysoki. Jego czarne włosy doskonale współgrały z jego jasno brązową karnacją oraz brązowymi oczami. Nie mogła powiedzieć, że nie był przystojny bo był. Ale nie była przekonana czy był w jej guście. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego szeroko. Po chwili namysłu odwzajemnił jej uśmiech. W milczeniu szli schodami. Zatrzymali się dopiero przy drzwiach mieszkania, które wynajmowała. Przez chwilkę mierzyli się wzrokiem.
- Przepraszam, mieszkasz tutaj? - zapytał się bez ogródek
- Tak - odrzekała - A o co chodzi?
- To będziemy mieszkać razem - wyznał uśmiechając się
Monica spojrzała się na niego wielkimi oczami ze zdumienia. Chłopak powoli poszukał kluczy od mieszkania. Następnie odkluczył drzwi i wpuścił ją. Z uśmiechem na twarzy wszedli do środka. Kątem oka dostrzegł, jak się jemu bacznie przygląda. Była śliczna. Jej brzoskwiniowa cera i brąz włosy sięgające do ud dawały piorunujące wrażenie. A do tego jeszcze błękitne oczy. Gdy w nie spojrzał miał wrażenie że zanurza się w wodach lazurowego wybrzeża.
- Jestem Michael Nordson - przedstawił się wieszając klucze na wieszaczku
- Monica Baten - powiedziała wyciągając rękę na przywitanie.
- Wiedziałem, że będę z kimś jeszcze mieszkać - wyznał - Ale nie sądziłem, że będzie to taka śliczna dziewczyna jak ty.
Moni zarumieniła się a na jej twarzy zagościł uśmiech zakłopotania. Grzecznie podziekowała za komplement i szybko poszła do swojego pokoju. Przed sobą miała jeszcze rozpakowanie się oraz wstępne porządki. W kuchni usłyszała tłuczenie szkła bądź też talerzy, co oznaczało, że jej współlokator gotował. Kiedyś to był jej obowiązek w domu zastępczym. Teraz już nie musiała tego robić.
Przez kolejne dwa miesiące mieszkanie z Michaelem nie było takie złe. Jeździli razem na zakupy. On nosił jej siatki. Naprawiał wszystko co jej się zepsuło bez słowa protestu. Nawet nie musiała go o nic prosić. Podczas ich długich rozmów dowiedziała się, że pracuje jako komendant w straży pożarnej. O pracy mówił z pewną pasją, którą można dostrzec tylko u ludzi, którzy pracują z powołania. Po pewnym czasie zaczęła dostrzegać, że za bardzo zbliża się do niego. A nie chciała z nikim się wiązać. Obawiała się bowiem, że mogłaby popełnić taki sam błąd co jej rodzice. A nie chciała żeby jej dzieci przechodziły przez to co ona. Dlatego zaczęła unikać współlokatora oraz zaczęła studiować zaocznie a wieczorami robiła kursy. Póki co wszystko było po jej myśli.
W pewien piątek wzięła sobie wolne. Tego dnia Michael poszedł do pracy, więc mogła bez żadnych przeszkód sprzątać. Nazbierało się to wszystkiego sporo. Od pewnego czasu zaniedbywała ten obowiązek. Teraz musiała to nadrobić. Wyciągnęła z kosza na brudne ubrania całą zawartość i posegregowała na trzy kupki. Jedną turę już nastawiła. Następnie wyciągnęła odkurzacz i zaczęła odkurzać. Była tak pochłonięta sprzątaniem, że nie zauważyła, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Z transu wyrwał ją dopiero zimny dotyk na ramieniu. Z krzykiem odwróciła się za siebie.
- Thomas - wyszeptała wyłączając odkurzacz - Co ty tutaj robisz?
Chłopak tylko się uśmiechnął. Thomas pracował w straży pożarnej u Michaela. Był może z trzy lata starszy od niej. Dawno go nie widziała u nich w mieszkaniu. Dzisiaj nawet nie wiedziała, że przyjdzie. A poza tym nie wiedziała nawet, jak wszedł do mieszkania? Może zostawiła przez przypadek otwarte drzwi?
- Michael jest dzisiaj w pracy - wyznała - Coś się stało?
- Miałem odebrać od niego swoje filmy - wyznał - Mówił, że wiesz gdzie są.
- Nic o tym nie wiem - powiedziała Monica - Poczekaj zadzwonie do niego i dopytam się o co chodzi.
Dziewczyna od razu poszła do pokoju współlokatora. Po drodze wzięła swój telefon i wykręciła numer. Tom poszedł za nią. Zamknął za nimi drzwi od pokoju Michaela. Kidy w końcu Moni połączyła się, wyrwał jej telefon.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała się dziewczyna, dokładnie słyszała zmartwiony głos w słuchawce komórki - Oddaj mi telefon.
- Nie będzie już tobie potrzebny - powiedział chłopak, rzucając nim o ścianę, tak że roztrzaskał się.
- To nie jest zabawne - powiedziała z oburzeniem Monica - Przerażasz mnie.
Tom podszedł do niej szybkim krokiem. Jedną ręką złapał ją za nadgarstek, drugą natomiast uderzył ją w policzek. Wielkimi oczami spojrzała się na niego. Nie spodziewała się tego.
- Czy to wydaje się tobie zabawne? - zapytał Thomas szarpiąc nią
- Przestań! - krzyknęła
- Ja dopiero zaczynam - odrzekł
Jednym sprawnym ruchem przewrócił ją na ziemię. Rozkrokiem usiadł na jej brzuchu i rozerwał koszulkę. Moni zaczęła krzyczeć oraz wiercić. Ale nie przeraziło go to. Rozejrzała się dookoła. Koło szafki dostrzegła pustą butelkę po piwie. Chwyciła za nią i uderzyła nią Toma. Następnie szybko wstała na nogi i biegiem wpadła do swojego pokoju. Kiedy miała już zamknąć drzwi na zamek, poczuła silne uderzenie. Drzwi wleciały na nią. Od razu upadła. Za nimi stał Tom. nie czekając na nic chwycił ją za włosy i mocno szarpnął.
- Przestań! - krzyknęła ponownie - To boli!
- Boleć to dopiero będzie - wychrypiał przez zęby.
Ściągnął z komody jej jedwabną apaszkę i przywiązał nią jej ręce do nogi od łóżka. Z przerażenia zaczęły płynąć Monice łzy. Musiała cokolwiek wymyślić. Bała się tego co może ją spotkać. Bez problemu pozbawił ją spodni. Teraz już nie ukrywała łez. Płynęły po całej jej twarzy.
- Błagam - wyszeptała dławiąc się słowami - Nie rób tego...
- Zamilcz! - warknął i uderzył ją w twarz
Dziewczyna zamknęła z bólu oczy. Modliła się o ratunek. Nagle usłyszała, jak ktoś wchodzi do domu. Zaczęła krzyczeć na całe gardło. Następnie szybkie kroki zaczęły zbliżać się do nich. Do jej pokoju wpadł Michael, jego szwagier i siostra. Nie wiedząc czemu wcale nie poczuła ulgi. Jedyne co czuła to wstyd. Mich spojrzał na nią pełny oszołomienia. Otrząsnął się jednak szybko, ściągnął z niej Thomasa i wyrzucił go z pokoju. Jego szwagier nawet na nią nie spojrzał. Pozbierał ubrania Toma i poszedł za Michaelem. W pokoju została tylko Bethi. Rozwiązała ją i pomogła usiąść. Potem wytarła łzy i nałożyła na nią sweter.
- Poczekaj tu na mnie zaraz po ciebie przyjdę - powiedziła wychodząc.
- Przepraszam, mieszkasz tutaj? - zapytał się bez ogródek
- Tak - odrzekała - A o co chodzi?
- To będziemy mieszkać razem - wyznał uśmiechając się
Monica spojrzała się na niego wielkimi oczami ze zdumienia. Chłopak powoli poszukał kluczy od mieszkania. Następnie odkluczył drzwi i wpuścił ją. Z uśmiechem na twarzy wszedli do środka. Kątem oka dostrzegł, jak się jemu bacznie przygląda. Była śliczna. Jej brzoskwiniowa cera i brąz włosy sięgające do ud dawały piorunujące wrażenie. A do tego jeszcze błękitne oczy. Gdy w nie spojrzał miał wrażenie że zanurza się w wodach lazurowego wybrzeża.
- Jestem Michael Nordson - przedstawił się wieszając klucze na wieszaczku
- Monica Baten - powiedziała wyciągając rękę na przywitanie.
- Wiedziałem, że będę z kimś jeszcze mieszkać - wyznał - Ale nie sądziłem, że będzie to taka śliczna dziewczyna jak ty.
Moni zarumieniła się a na jej twarzy zagościł uśmiech zakłopotania. Grzecznie podziekowała za komplement i szybko poszła do swojego pokoju. Przed sobą miała jeszcze rozpakowanie się oraz wstępne porządki. W kuchni usłyszała tłuczenie szkła bądź też talerzy, co oznaczało, że jej współlokator gotował. Kiedyś to był jej obowiązek w domu zastępczym. Teraz już nie musiała tego robić.
Przez kolejne dwa miesiące mieszkanie z Michaelem nie było takie złe. Jeździli razem na zakupy. On nosił jej siatki. Naprawiał wszystko co jej się zepsuło bez słowa protestu. Nawet nie musiała go o nic prosić. Podczas ich długich rozmów dowiedziała się, że pracuje jako komendant w straży pożarnej. O pracy mówił z pewną pasją, którą można dostrzec tylko u ludzi, którzy pracują z powołania. Po pewnym czasie zaczęła dostrzegać, że za bardzo zbliża się do niego. A nie chciała z nikim się wiązać. Obawiała się bowiem, że mogłaby popełnić taki sam błąd co jej rodzice. A nie chciała żeby jej dzieci przechodziły przez to co ona. Dlatego zaczęła unikać współlokatora oraz zaczęła studiować zaocznie a wieczorami robiła kursy. Póki co wszystko było po jej myśli.
W pewien piątek wzięła sobie wolne. Tego dnia Michael poszedł do pracy, więc mogła bez żadnych przeszkód sprzątać. Nazbierało się to wszystkiego sporo. Od pewnego czasu zaniedbywała ten obowiązek. Teraz musiała to nadrobić. Wyciągnęła z kosza na brudne ubrania całą zawartość i posegregowała na trzy kupki. Jedną turę już nastawiła. Następnie wyciągnęła odkurzacz i zaczęła odkurzać. Była tak pochłonięta sprzątaniem, że nie zauważyła, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Z transu wyrwał ją dopiero zimny dotyk na ramieniu. Z krzykiem odwróciła się za siebie.
- Thomas - wyszeptała wyłączając odkurzacz - Co ty tutaj robisz?
Chłopak tylko się uśmiechnął. Thomas pracował w straży pożarnej u Michaela. Był może z trzy lata starszy od niej. Dawno go nie widziała u nich w mieszkaniu. Dzisiaj nawet nie wiedziała, że przyjdzie. A poza tym nie wiedziała nawet, jak wszedł do mieszkania? Może zostawiła przez przypadek otwarte drzwi?
- Michael jest dzisiaj w pracy - wyznała - Coś się stało?
- Miałem odebrać od niego swoje filmy - wyznał - Mówił, że wiesz gdzie są.
- Nic o tym nie wiem - powiedziała Monica - Poczekaj zadzwonie do niego i dopytam się o co chodzi.
Dziewczyna od razu poszła do pokoju współlokatora. Po drodze wzięła swój telefon i wykręciła numer. Tom poszedł za nią. Zamknął za nimi drzwi od pokoju Michaela. Kidy w końcu Moni połączyła się, wyrwał jej telefon.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała się dziewczyna, dokładnie słyszała zmartwiony głos w słuchawce komórki - Oddaj mi telefon.
- Nie będzie już tobie potrzebny - powiedział chłopak, rzucając nim o ścianę, tak że roztrzaskał się.
- To nie jest zabawne - powiedziała z oburzeniem Monica - Przerażasz mnie.
Tom podszedł do niej szybkim krokiem. Jedną ręką złapał ją za nadgarstek, drugą natomiast uderzył ją w policzek. Wielkimi oczami spojrzała się na niego. Nie spodziewała się tego.
- Czy to wydaje się tobie zabawne? - zapytał Thomas szarpiąc nią
- Przestań! - krzyknęła
- Ja dopiero zaczynam - odrzekł
Jednym sprawnym ruchem przewrócił ją na ziemię. Rozkrokiem usiadł na jej brzuchu i rozerwał koszulkę. Moni zaczęła krzyczeć oraz wiercić. Ale nie przeraziło go to. Rozejrzała się dookoła. Koło szafki dostrzegła pustą butelkę po piwie. Chwyciła za nią i uderzyła nią Toma. Następnie szybko wstała na nogi i biegiem wpadła do swojego pokoju. Kiedy miała już zamknąć drzwi na zamek, poczuła silne uderzenie. Drzwi wleciały na nią. Od razu upadła. Za nimi stał Tom. nie czekając na nic chwycił ją za włosy i mocno szarpnął.
- Przestań! - krzyknęła ponownie - To boli!
- Boleć to dopiero będzie - wychrypiał przez zęby.
Ściągnął z komody jej jedwabną apaszkę i przywiązał nią jej ręce do nogi od łóżka. Z przerażenia zaczęły płynąć Monice łzy. Musiała cokolwiek wymyślić. Bała się tego co może ją spotkać. Bez problemu pozbawił ją spodni. Teraz już nie ukrywała łez. Płynęły po całej jej twarzy.
- Błagam - wyszeptała dławiąc się słowami - Nie rób tego...
- Zamilcz! - warknął i uderzył ją w twarz
Dziewczyna zamknęła z bólu oczy. Modliła się o ratunek. Nagle usłyszała, jak ktoś wchodzi do domu. Zaczęła krzyczeć na całe gardło. Następnie szybkie kroki zaczęły zbliżać się do nich. Do jej pokoju wpadł Michael, jego szwagier i siostra. Nie wiedząc czemu wcale nie poczuła ulgi. Jedyne co czuła to wstyd. Mich spojrzał na nią pełny oszołomienia. Otrząsnął się jednak szybko, ściągnął z niej Thomasa i wyrzucił go z pokoju. Jego szwagier nawet na nią nie spojrzał. Pozbierał ubrania Toma i poszedł za Michaelem. W pokoju została tylko Bethi. Rozwiązała ją i pomogła usiąść. Potem wytarła łzy i nałożyła na nią sweter.
- Poczekaj tu na mnie zaraz po ciebie przyjdę - powiedziła wychodząc.
blog zapowiadał się na początku świetnie ale zepsułaś go tą końcówką... Biedna Monika.... ale ogólnie miło i łatwo się go czyta. :) nie mogę doczekać się na kolejną notke. :Di zapraszam na mojego bloga. zyciekushiny.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. Na początku wszystko ładnie, pięknie, a tu takie drastyczne zakończenie, ale za to było dobre, aż się zdziwiłam. Michael będzie musiał ostro się napracować, żeby Monica mogła mu zaufać.
OdpowiedzUsuńTak w ogóle bardzo fajny blog:)