Tak, jak przysiągł Mich w szpitalu, zaczął sprawdzać od razu sytuację małej Cassandry. Pielęgniarka powiedziałam mu, że tak ma na imię dziewczynka. Do tej pory nikt się po nią nie zjawił. Monica wróciła już do pracy, więc miał sporo czasu żeby chodzić do opieki społecznej i starać się o opiekę nad dzieckiem. Niczego bardziej nie pragnął. Czuł się za nią odpowiedzialny.
Miesiąc później czekał na decyzje z sądu. Jedna z opiekunek środowiskowych złożyła wniosek o prawa do opieki. Nie mógł się doczekać, kiedy powie o tym Monic. Zaczął przygotowywać obiad, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał na zegarek. Była druga. Trochę za wcześnie, jak na powrót dziewczyny do domu. Wziął kule i kuśtykając poszedł do przedpokoju. W drzwiach stała Moni.
- Jesteś trochę za wcześnie w domu - zauważył - Coś się stało?
- Wszystko dobrze - powiedziała odwracając się do niego przodem - Tylko źle się czuję i muszę się położyć.
Mich przyjrzał się jej dokładniej. Była strasznie blada i do tego roztrzęsiona. Nie powiedział jej o tym. Pozwolił jej w spokoju pójść do ich sypialni. On natomiast udał się do kuchni. Nastawił wodę i przygotował melisę. Może to pomoże się jej odprężyć. Kiedy zaniósł jej wywar, spała już. Postawił go na nocnej szafce i wyszedł z pokoju. W salonie włączył sobie jakiś film, który go wciągnął. Do rzeczywistości przywołał go dopiero dźwięk telefonu. Wstał z sofy i poszedł odebrać.
- Halo - powiedział do słuchawki
- Dobry wieczór, zastałem Monice Baten? - zapytał głos w słuchawce a chłopak rozpoznał w nim adwokata Monic
- Teraz śpi - wyznał - Coś przekazać?
- Może tylko tyle, że dzwoniłem - poprosił Mecenas - Chciałem się upewnić, czy dobrze się czuje po rozprawie.
- Po jakiej rozprawie? - zapytał Mich
- Dzisiaj odbyła się rozprawa przeciwko Thomasowi - wyjaśnił - Nic panu nie mówiła?
- Nie - rzekł krótko - Przepraszam, ale muszę kończyć. Przekaże, że pan dzwonił mecenasie. Dobrej nocy.
- Dobranoc - powiedział szybko prawnik i się rozłączył
Michael nie mógł uwierzyć własnym uszom. Nic mu nie powiedziała o rozprawie. Teraz już rozumiał czemu dzisiaj wróciła taka roztrzęsiona. Ale dlaczego nic mu nie powiedziała? Nie ufała mu? Z żalem poszedł do niej zobaczyć. Nadal spała. Westchnął głośno. Nie miał serca jej budzić. Musi z nią szczerze jutro porozmawiać. Poszedł do łazienki i się umył. Następnie poszedł się położyć. Długo nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok. Od tego pożaru i wypadku, wszystko stało się strasznie zagmatwane i niepewne. Całe szczęście jutro był weekend.
Rano obudził się przed Monicą. Założył szlafrok i poszedł zrobić śniadanie. Ciągle słyszał słowa wypowiedziane wczoraj przez prawnika Monic. Musi z nią dzisiaj porozmawiać.Kończąc przygotowanie jajecznicy, usłyszał ciche kroki na korytarzu. Wyjrzał z kuchni. Monica szła w jego stronę. Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Co robisz? - zapytała Monic, wciągając powietrze głęboko przez nos.
- Jajecznicę z bekonem - powiedział dumnie - Twoją ulubioną.
Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku i zamarła. Nagle szybko odwróciła się, zakryła usta ręką i popędziła do łazienki. Mich zmarszczył brwi. Wyłączył gaz pod patelni i poszedł zobaczyć co się dzieje. Zapukał cicho do drzwi toalety. W środku słyszał tylko spazm oraz odruchy wymiotne. Wrócił z powrotem do kuchni i chwycił ściereczkę do naczyń. Następnie wyciągnął lód z zamrażalki i zawinął go w ścierkę. Potem poszedł do łazienki. Już nie pukał. Wszedł po środka. Monica opierała głowę i muszę klozetową i głośno oddychała. Delikatnie objął ją i przechylił do tyłu, opierając o swój tors. Dziewczyna zaczęła się sprzeciwiać. Szybko przyłożył jej lód do karku.
- Oprzyj się o mnie - polecił - Zaraz wszystko minie.
Moni wykonała jego polecenia. Chyba pomagało, bo czuł, jak się odpręża i lekko przymyka powieki. Kiedy wszystko ustało, poprosił ją, żeby poszła się położyć. Nie sprzeciwiła się. Poszła wolnym krokiem, podtrzymując się ściany. On z kolei poszedł do kuchni i nastawił wodę. Poszukał w szafkach mięty. Znalazł taką specjalną, ręcznie suszoną przez jego mamę. W sumie dawno u nich nie był. Będzie musiał to nadrobić. Może pojadą tam z Moni razem. Zaparzył miętę i zaniósł ją Monic.
- Już dobrze? - zapytał wchodząc do pokoju
- Tak, dziękuję - odrzekła dziewczyna
- Musisz na siebie uważać - powiedział Michael - Teraz w okresie jesieni nie trudno o chorobę. Powinnaś dzisiaj odpocząć.
- To nie jest choroba - wyjaśniła cicho Monica - I tak chciałam już to jakiś czas temu tobie powiedzieć.
- Wiem o tym - przyznał chłopak
- Tak? - zapytała niepewnie - Skąd?
- Wczoraj dzwonił tutaj twój adwokat - wyznał Mich - Powiedział mi o wczorajszej rozprawie. Trzeba było mi powiedzieć, to poszedłbym z tobą.
- Aaa - wychrypiała dziewczyna - Ale to nie dlatego źle się czuję.
- A dlaczego? - zapytał
- Michael jestem w ciąży - wyszeptała - Z tobą.
Mich spojrzał się na nią niepewnie. Nie wiedział, jak ma zinterpretować słowa dziewczyny. Była w ciąży. Nie musiał się przesłyszeć. Ale. Przecież miała poranne mdłości i była strasznie blada. Zresztą ostatnio zachowywała się nieswojo.
- Jesteś w ciąży? - zapytał najnormalniej w świecie - Ze mną tak?
- Tak Mich - wyszeptała, wierzchem ręki ocierając policzki
- Skarbie nie płacz - poprosił mocno ją przytulając - Wiem, że moja reakcja była nietypowa. Ale cieszę się, że będziemy mieć dziecko.
- Chyba dzieci - poprawiła go Monic - Zapomniałeś dodać Cassandrę.
- Ale ona jeszcze nie jest tak całkiem nasza - zauważył Mich
- Jest -wyznała - Wczoraj, po rozprawie dzwoniła do mnie pani z opieki. Powiedziała, że dostała decyzję z sądu i będziemy mogli zabrać Cass już w poniedziałek. Czy to nie cudowne?
- Na prawdę? - zapytał zrywając się na nogi Michael - Mamy tyle do robienia Moni.
- Wiem - powiedziała, wstając z łóżka - Dlatego nie mogę dzisiaj odpoczywać. Musimy jechać na zakupy.
- Dobrze - zgodził się - To najpierw jedziemy na zakupy. A potem do moich rodziców.
- Do twoich rodziców? - zapytała z przerażeniem Monica
- Muszą w końcu poznać przyszłą synową - zauważył - W takim razie zbieraj się.
Michael był tak podekscytowany. Zawsze kochał dzieci. A teraz będzie miał dwójkę. Będzie miał prawdziwą rodzinę. Życie nabrało od razu lepszych barw. Już nie mógł się doczekać, kiedy będzie składał łóżeczko i półki na zabawki. Monica na pewno też będzie w żywiole. Zwłaszcza, że trzeba będzie małej Cass kupić wszystko od początku. Dzień zapowiadał się na pełen rewelacji i ekscytacji dla nich dwojga.
Miesiąc później czekał na decyzje z sądu. Jedna z opiekunek środowiskowych złożyła wniosek o prawa do opieki. Nie mógł się doczekać, kiedy powie o tym Monic. Zaczął przygotowywać obiad, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał na zegarek. Była druga. Trochę za wcześnie, jak na powrót dziewczyny do domu. Wziął kule i kuśtykając poszedł do przedpokoju. W drzwiach stała Moni.
- Jesteś trochę za wcześnie w domu - zauważył - Coś się stało?
- Wszystko dobrze - powiedziała odwracając się do niego przodem - Tylko źle się czuję i muszę się położyć.
Mich przyjrzał się jej dokładniej. Była strasznie blada i do tego roztrzęsiona. Nie powiedział jej o tym. Pozwolił jej w spokoju pójść do ich sypialni. On natomiast udał się do kuchni. Nastawił wodę i przygotował melisę. Może to pomoże się jej odprężyć. Kiedy zaniósł jej wywar, spała już. Postawił go na nocnej szafce i wyszedł z pokoju. W salonie włączył sobie jakiś film, który go wciągnął. Do rzeczywistości przywołał go dopiero dźwięk telefonu. Wstał z sofy i poszedł odebrać.
- Halo - powiedział do słuchawki
- Dobry wieczór, zastałem Monice Baten? - zapytał głos w słuchawce a chłopak rozpoznał w nim adwokata Monic
- Teraz śpi - wyznał - Coś przekazać?
- Może tylko tyle, że dzwoniłem - poprosił Mecenas - Chciałem się upewnić, czy dobrze się czuje po rozprawie.
- Po jakiej rozprawie? - zapytał Mich
- Dzisiaj odbyła się rozprawa przeciwko Thomasowi - wyjaśnił - Nic panu nie mówiła?
- Nie - rzekł krótko - Przepraszam, ale muszę kończyć. Przekaże, że pan dzwonił mecenasie. Dobrej nocy.
- Dobranoc - powiedział szybko prawnik i się rozłączył
Michael nie mógł uwierzyć własnym uszom. Nic mu nie powiedziała o rozprawie. Teraz już rozumiał czemu dzisiaj wróciła taka roztrzęsiona. Ale dlaczego nic mu nie powiedziała? Nie ufała mu? Z żalem poszedł do niej zobaczyć. Nadal spała. Westchnął głośno. Nie miał serca jej budzić. Musi z nią szczerze jutro porozmawiać. Poszedł do łazienki i się umył. Następnie poszedł się położyć. Długo nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok. Od tego pożaru i wypadku, wszystko stało się strasznie zagmatwane i niepewne. Całe szczęście jutro był weekend.
Rano obudził się przed Monicą. Założył szlafrok i poszedł zrobić śniadanie. Ciągle słyszał słowa wypowiedziane wczoraj przez prawnika Monic. Musi z nią dzisiaj porozmawiać.Kończąc przygotowanie jajecznicy, usłyszał ciche kroki na korytarzu. Wyjrzał z kuchni. Monica szła w jego stronę. Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Co robisz? - zapytała Monic, wciągając powietrze głęboko przez nos.
- Jajecznicę z bekonem - powiedział dumnie - Twoją ulubioną.
Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku i zamarła. Nagle szybko odwróciła się, zakryła usta ręką i popędziła do łazienki. Mich zmarszczył brwi. Wyłączył gaz pod patelni i poszedł zobaczyć co się dzieje. Zapukał cicho do drzwi toalety. W środku słyszał tylko spazm oraz odruchy wymiotne. Wrócił z powrotem do kuchni i chwycił ściereczkę do naczyń. Następnie wyciągnął lód z zamrażalki i zawinął go w ścierkę. Potem poszedł do łazienki. Już nie pukał. Wszedł po środka. Monica opierała głowę i muszę klozetową i głośno oddychała. Delikatnie objął ją i przechylił do tyłu, opierając o swój tors. Dziewczyna zaczęła się sprzeciwiać. Szybko przyłożył jej lód do karku.
- Oprzyj się o mnie - polecił - Zaraz wszystko minie.
Moni wykonała jego polecenia. Chyba pomagało, bo czuł, jak się odpręża i lekko przymyka powieki. Kiedy wszystko ustało, poprosił ją, żeby poszła się położyć. Nie sprzeciwiła się. Poszła wolnym krokiem, podtrzymując się ściany. On z kolei poszedł do kuchni i nastawił wodę. Poszukał w szafkach mięty. Znalazł taką specjalną, ręcznie suszoną przez jego mamę. W sumie dawno u nich nie był. Będzie musiał to nadrobić. Może pojadą tam z Moni razem. Zaparzył miętę i zaniósł ją Monic.
- Już dobrze? - zapytał wchodząc do pokoju
- Tak, dziękuję - odrzekła dziewczyna
- Musisz na siebie uważać - powiedział Michael - Teraz w okresie jesieni nie trudno o chorobę. Powinnaś dzisiaj odpocząć.
- To nie jest choroba - wyjaśniła cicho Monica - I tak chciałam już to jakiś czas temu tobie powiedzieć.
- Wiem o tym - przyznał chłopak
- Tak? - zapytała niepewnie - Skąd?
- Wczoraj dzwonił tutaj twój adwokat - wyznał Mich - Powiedział mi o wczorajszej rozprawie. Trzeba było mi powiedzieć, to poszedłbym z tobą.
- Aaa - wychrypiała dziewczyna - Ale to nie dlatego źle się czuję.
- A dlaczego? - zapytał
- Michael jestem w ciąży - wyszeptała - Z tobą.
Mich spojrzał się na nią niepewnie. Nie wiedział, jak ma zinterpretować słowa dziewczyny. Była w ciąży. Nie musiał się przesłyszeć. Ale. Przecież miała poranne mdłości i była strasznie blada. Zresztą ostatnio zachowywała się nieswojo.
- Jesteś w ciąży? - zapytał najnormalniej w świecie - Ze mną tak?
- Tak Mich - wyszeptała, wierzchem ręki ocierając policzki
- Skarbie nie płacz - poprosił mocno ją przytulając - Wiem, że moja reakcja była nietypowa. Ale cieszę się, że będziemy mieć dziecko.
- Chyba dzieci - poprawiła go Monic - Zapomniałeś dodać Cassandrę.
- Ale ona jeszcze nie jest tak całkiem nasza - zauważył Mich
- Jest -wyznała - Wczoraj, po rozprawie dzwoniła do mnie pani z opieki. Powiedziała, że dostała decyzję z sądu i będziemy mogli zabrać Cass już w poniedziałek. Czy to nie cudowne?
- Na prawdę? - zapytał zrywając się na nogi Michael - Mamy tyle do robienia Moni.
- Wiem - powiedziała, wstając z łóżka - Dlatego nie mogę dzisiaj odpoczywać. Musimy jechać na zakupy.
- Dobrze - zgodził się - To najpierw jedziemy na zakupy. A potem do moich rodziców.
- Do twoich rodziców? - zapytała z przerażeniem Monica
- Muszą w końcu poznać przyszłą synową - zauważył - W takim razie zbieraj się.
Michael był tak podekscytowany. Zawsze kochał dzieci. A teraz będzie miał dwójkę. Będzie miał prawdziwą rodzinę. Życie nabrało od razu lepszych barw. Już nie mógł się doczekać, kiedy będzie składał łóżeczko i półki na zabawki. Monica na pewno też będzie w żywiole. Zwłaszcza, że trzeba będzie małej Cass kupić wszystko od początku. Dzień zapowiadał się na pełen rewelacji i ekscytacji dla nich dwojga.