tyle raz mój blog był odwiedzany

piątek, 27 maja 2011

Rozdział 3 - Cena życia

             Rano wstając Michael  wyjrzał przez okno. Niedziela zapowiadała się całkiem nieźle. W duchu jęknął. Nie dla niego było dzisiaj leniuchowanie. Powoli zwlekł się z łóżka. Co dałby za długie spanie. Ale nie ma. Dzisiaj była jego kolej pełnienia służby. Nie ma lekko. Słońce uśmiechało się do niego szeroko. Założył szlafrok i wyszedł z pokoju. Musiał wejść do siebie po czyste ubrania. Zapukał i powoli wszedł do pokoju. Monica siedziała na ziemi. Była wpatrzona w okno. a rękoma objęła kolana. Twarz miała bladą, niewyraźną.
- Jak się czujesz? - zapytał się od razu
- Dobrze - odrzekła lekko prze straszona - Mogę jeszcze dzisiaj u Ciebie spać?
- Pewnie - zgodził się
- Tam pod ścianą powinien być mój telefon - zaczęła drżącym głosem - Ale nie mogłam go znaleźć. Dokładnie pamiętam, jak On nim rzucił.
- Nie martw się o to - poprosił Mich - Oddam go do naprawy i będzie jak nowy. Zobaczysz.
- Nie o to chodzi - wyszeptała dziewczyna - Nie wiedziałam co mam wtedy robić. Nie potrafiłam go powstrzymać - dodała ze łzami
- Nie opowiadaj głupot - poprosił chłopak
           Od razu ją przytulił. Moni wtuliła się w niego mocno. Bezgłośnie szlochała. Kiedy się uspokoiła, położyła się. Nie czuła się dobrze. Ciągle ją mdliło, było słabo oraz kręciło się w głowie. Michael zabrał swoje ubrania i poszedł do łazienki się przebrać. Następnie zrobił śniadanie, które zjadł w kuchni. Zaniósł je również Monice. Dziewczyna spała. Postawił więc je na stoliku nocnym. Zostawił również kartkę z informacją, że wychodzi i że wróci po południu. Zanim wyszedł, rozszczelnił okno. Droga do pracy zajęła mu piętnaście minut na pieszo. W biurze w straży pożarnej piętrzyła się sterta papierów, które musiał opisać, podpisać lub po prostu ułożyć. Jak on tęsknił w takich chwilach, za starymi dobrymi czasami, kiedy pracował jako strażak w terenie. Szybko zabrał się do roboty. Nim się obejrzał, minęła już szesnasta. Pośpiesznie zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Po nim przejmował nocną zmianę inny strażak. W całym domu panowała cisza. Najpierw zajrzał do swojego pokoju. Nikogo tam nie było. Tak samo w pokoju Moni oraz w salonie. W końcu zapukał do łazienki. Cisza.
- Monica jesteś tam? - zawołał pukając
           Nikt nie od powiedział. Po chwili usłyszał straszny hałas. Jakby coś spadało na kafelki w łazience. Spróbował najpierw otworzyć drzwi ale bez skutecznie. Nie czekając na nic wyważył je. Nie miał z tym najmniejszego problemu. Dziewczyna leżała na ziemi. Ostrożnie podniósł ją. Dopiero po chwili dostrzegł, że ma mokre ręce. Raptownie na nie spojrzał. Były całe we krwi. Wszędzie była krew. Od razu z lokalizował źródło czerwieni. Jego reakcja była natychniastowa. Ostrożnie położył współlokatorkę na podłodze i zdjął koszulę. Rozdarł ją. Jedną część związał jeden nadgarstek, a drugą drugi. Wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu. Nie było czasu na czekanie na pogotowie. Jechał jak najszybciej tylko mógł. Monica była cały czas nieprzytomna. W duchu modlił się żeby zdążył na czas. Do szpitala dojechał po dwudziestu minutach. Szybko wyciągnął ją z samochodu i na chwiejnych nogach zaniósł ją na izbę przyjęć. Błędnym i błagalnym wzrokiem rozglądał się po korytarzu. Szukał pomocy. Pielęgniarka dyżurna od razu zobaczyła co się dzieje i wezwała pielęgniarzy. Położyli Monice na noszach i zabrali na sale zabiegową. Michael został sam. To wszystko działo się tak szybko. Nawet siostra gdzieś znikła. Chłopak usiadł przed salą. Nie wiedział ile czeka. W końcu odezwała się jego komórka. Odebrał po krótkiej chwili.
- Cześć Bethi - przywitał siostrę
- Chciałam się zapytać za ile będziesz w domu - wyznała - Bo właśnie stoję przed blokiem, a Monica nie otwiera. Pewnie śpi i nie słyszy.
- Jestem teraz w szpitalu - odrzekł - Nie wiem za ile będę. Na pewno nie prędko.
- Coś się stało? - zapytała się siostra - Nic tobie nie jest?
- Nie, nie. Ze mną wszystko w porządku - powiedział szybko - Tylko Moni. Ona chyba chciała popełnić samobójstwo.
- O czym ty mówisz? - zapytała się Beth - Myślałam, że będziesz dzisiaj na nią uważał.
- Uważałem - wyjaśnił Michael - Ty dzisiaj miałem dyżur. Kiedy wróciłem, znalazłem ją w łazience. Beth tam było tyle krwi.
- Spokojnie - poprosiła kobieta - W jakim jesteś szpitalu? Przyjadę jak najszybciej.
- Chyba świętej Bernadety - powiedział chłopak
- Dobrze będę za chwilę - obiecała siostra i rozłączyła się
          Michael schował telefon do kieszeni. Bethi zjawiła się po kilkunastu minutach. Usiadła koło brata. Odkąd zabrali Monice do sali zabiegowej, minęła godzina. Co jakiś czas ktoś wchodził i wychodził z sali. Ale nikt nic nie chciał powiedzieć. Dopiero po jakimś czasie podszedł do nich lekarz.
- Pan jest kimś z rodziny pani Monic Baten? - zapytał się mężczyzna
- Ona nie ma rodziny - powiedział Michael - Jestem jej współlokatorem.
- Dobrze, przejdźmy do rzeczy - ponagliła lekarza Bethi - Co z Monicą?
- Straciła sporo krwi - powiedział z niesmakiem doktor. Jeszcze nigdy nie spotkał się z tym, że ktoś mówi do niego takim tonem, jak Beth - W porę trafiła tutaj. Pięć minut później nie miałaby tyle szczęścia. W tej chwili jest nieprzytomna.
- A kiedy się obudzi? - zapytał się Michael
- Ciężko to przewidzieć - odrzekł lekarz - Jej organizm musi się z regenerować a to może potrwać. Muszą państwo uzbroić się w cierpliwość.
- Możemy ją chociaż zobaczyć? - zapytała się Bethi - Bratu na pewno na tym zależy.
- Tylko chwilkę - powiedział lekarz - Pani Monica powinna znajdować się już w sali po zabiegowej.
         Michael nie czekając na nic więcej poszedł do sali. Bethi pożegnała się z lekarzem i pobiegła za bratem. Po chwili znaleźli się w sali. Mich usiadł koło Moni. Była blada. Nie wiele odróżniała się od białej szpitalnej pościeli. Dopiero teraz zdał sobie sprawę ile dla niego znaczyła. Nidy nie zdobył się na odwagę żeby jej to powiedzieć.
          Zaczęło się ściemniać. Dochodziła dwudziesta. Bethi próbowała namówić brata do powrotu do domu. W końcu po dość długich namowach dopieła swego. Michael znalazł się w domu grubo po północy. Najpierw posprzątał cały ten bałagan w łazience, a następnie wziął prysznic. W łóżku znalazł się po trzeciej. Mieszkanie bez Monic wydawał się taki pusty. Długo nie mógł zasnąć. Kiedy się już mu udało, ze snu wyrwał go budzik. Bezwładnie zwiesił nogi z łóżka, zmierzwił włosy i poszedł się ubrać. W drodze do pracy zawiózł zwolnienie lekarskie Moni do pracy. Przez cały dzień nie mógł się skupić. Cały czas myślał o dziewczynie. Czy się już obudziła? Jak się czuje? Nie dawało to mu spokoju. Punktualnie o czwartej wyszedł z pracy. Od razu skierował się do szpitala. Kiedy znalazł się w sali, nie znalazł tam współlokatorki. Łóżko było zaścielone. Wpadł w panikę. Gdzie się ona podziała?

piątek, 20 maja 2011

Rozdział 2- Czy to tylko zły sen?

          I została sama. Po całym mieszkaniu roznosił się odgłos wpuszczanej do wanny wody. Nie dało się słychać ani krzyków ani szarpaniny. Zwinęła się na ziemi w kłębek. Nie umiała zapanować nad płynącymi złami. Spływały ciurkiem po jej policzku. Po chwili do pokoju wróciła Bethi.
- Chodź pomogę wykąpać się tobie - za proponowała
           Beth pomogła jej wstać. Poszły prosto do łazienki. Tam rozebrała ją i wsadziła do wanny. Potem wyszła i zostawiła Monice samą. Woda ogrzewała ciało i zmywała z niego cały ten brud. Na samą myśl o tym ponownie się rozpłakała. Nigdy nie spodziewałaby się, że może przyda żyć się jej coś takiego. Kilka minut później do łazienki wróciła Bethi. Przyniosła jej czyste ubrania.
- Gdzie jest Michael? - zapytała drżącym głosem Moni
- Czeka wraz z Ronem na policję - wyznała - Pomóc się tobie ubrać?
             Monica pokiwała energicznie głową. Wyszła z wanny i zaczęła się wycierać ręcznikiem. Beth pomogła jej w tym. Chwilę później wyszły z łazienki. Już miały wejść do jej pokoju, gdy nagle Moni zawahała się. Przed oczami stanął jej wyraz twarzy Thomasa.
- Nie dam rady tam wejść - wyszeptała po wstrzymując łzy - Nie, nie mogę.
- Nic na siłę - uspokoiła ją Bethi
             Następnie złapała współlokatorkę brata za rękę i zaprowadziła ją do pokoju Micha. W szafie poszukała koc i położyła go na łóżku.
- Chcesz się położyć? - zapytała Bethi - Michael na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- Tak - wyszeptała Monica
             Beth potrząsnęła głową w taki sposób jakby coś sobie nagle przypomniała. Od razu wyszła z pokoju. Dziewczyna została sama. Powoli usiadła na łóżku i położyła się. Ciągle się trzęsła. Nie z zimna ale chyba z obawy, że coś się jeszcze dzisiaj wydąży. Oczy same się jej przymknęły. Jak przez wodę słyszała, jak ktoś wchodzi do pokoju. Nie miała siły żeby otworzyć oczu.
-Widzi pan - był to głos Michaela - Ona śpi. Musi pan zrozumieć, że miała ciężki dzień.
- Rozumiem - odrzekł całkiem obcy mężczyzna - Niech w takim razie zgłosi się w poniedziałek do nas na posterunek. Musi złożyć zeznanie.
- Dobrze - zgodził się chłopak
              Zanim wyszedł, okrył dziewczynę kocem. Poruszyła się niespokojnie. Nie wyglądała dobrze. Miała podkrążone oczy i bladą cerę. Teraz wydawała się taka krucha i delikatna. Lekko pogładził ją po włosach. Następnie wyszedł z pokoju. Thomas siedział już skuty w radiowozie. Jeden z policjantów spisywał zeznanie Bethi. Po skończeniu siostra wzięła kubek z herbatą i poszła do jego pokoju. Po zapachu wy wnioskował, że musiał być to rumianek albo jeszcze jakieś inne zioło. Nie lubił takich zapachów. Beth postawiła kubek na nocnej szafce. Przez jakiś czas obserwowała Monice. Miała niespokojny i szybki oddech. Po chwili zaczęła również wiercić się. Na początku zaczęła cicho mówić. W końcu ten cichy szept przemienił się w krzyk. Musiało widocznie coś się jej śnić. Bethi szybko podeszła do niej i obudziła ją. Dziewczyna najpierw spojrzała się na nią rozkojarzonym wzrokiem, tak jakby nie wiedziała co się właściwie dzieje. Kiedy zorientowała się o co chodzi, przytuliła się do niej i rozpłakała. Bethi próbowała ją uspokoić.
- To był tylko zły sen - wyszeptała cicho siostra Michaela
- Nie - wychrypiała Monica - To było prawdziwe.
- Nic już tobie nie grozi - powiedziała Beth - Wypij to. Pomoże tobie zasnąć.
            Moni posłusznie wzięła kubek z rąk kobiety i wykonała polecenie. Bethi sprawdziła czy wypiła to wszystko do końca. Do herbaty dodała środek nasenny. Wiedziała, że nie rozwiąże on tego problemu jednorazowo lecz w tej chwili nie obędzie się bez niego, Obraz przed oczami Monic zaczął się rozmazywać. Bezwładnie opadła na łóżko. Beth ułożyła ją wygodnie oraz okryła kocem. Pod ścianą dostrzegła roztrzaskany telefon. Podniosła go. Potem wyszła z pokoju. Michael czekał na nią w salonie.
- Jak ona się czuje? - zapytał się od razu chłopak
- Nie najlepiej - wyjaśniła Bethi - Dałam jej środek nasenny. Ale nie pomoże to na dłuższą metę. Niech przez jakiś czas Moni śpi u ciebie w pokoju. Dopóki się nie przełamie przed wejściem do swojego pokoju.
- Nie ma sprawy - zgodził się
- I trzeba będzie coś zrobić z jej telefonem - dodała kobieta - Zobacz co z niego zostało.
            Mich wziął od siostry szczątki aparatu telefonicznego. Tak jak poprzednio wezbrał w nim gniew. Miał ogromną ochotę zamordować Thomasa. I gdyby nie Ron, zrobiłby to. Zły był także na siebie, Za to że nie zdążył przyjechać na czas.
- Oddam go do naprawy - obiecał
- Ja muszę już iść - wyznała Beth - Pewnie Ron czeka na mnie już w samochodzie. Jakby coś się działo, to dzwoń. Przyjadę jak najszybciej.
- Dziękuję za pomoc - powiedział zamykając za siostrą drzwi - Do zobaczenia.
              Bethi pomachała mu na pożegnanie. Przez okno widział, jak wsiada do samochodu. Był jej wdzięczny, za to że przyjechała. Nie wiedział, czy umiałby pomóc współlokatorce. To co wtedy ujrzał w jej pokoju, było dla niego wielkim szokiem i wręcz go obrzydzało. Czuł wstręt nie tyle co do Moni a do Thomasa. Do tej pory nie wiedział, jakim cudem wszedł do mieszkania.
               Reszta dnia minęła spokojnie. Kilka razy zajrzał do dziewczyny. Cały czas spała. W kuchni zrobił sobie kolacje. Niespecjalnie mu smakowała. Apetyt tak jakby wyparował. Około godziny dwudziestej drugiej poszedł się położyć. Dzisiaj postanowił spać u Moni w pokoju. Natomiast jutro rozścieli sobie w salonie. Kładąc się do łóżka, usłyszał przeraźliwy krzyk, wydobywający się z jego pokoju. Od razu do niego pobiegł. Monica wiła się w pościeli i krzyczała. Musiał ją wyrwać z tego letargu. Lekko ją podniósł i potrząsnął.
- Moni obudź się - powiedział potrząsając nią - Moni? Słyszysz?
              Dziewczyna otrzorzyła oczy. Były wielkie i przerażone. Po chwili popłynęły z nich łzy. Przez dłuższą chwilę nie mogła się uspokoić. Wtuliła się w jego bluzę i głośno szlochała. W końcu Mich przyniósł jej szklankę z wodą. Trzymała ją drżącymi rękoma.
- Już dobrze? - zapytał się niepewnie
- Tak - wyszeptała - Dziękuję.
- Posiedzieć przy tobie dopóki nie zaśniesz? - zapytał się
- Na prawdę możesz? - zapytała się z ulgą Monica
- Oczywiście - zgodził się Michael
spokojniejszy. Posiedział koło niej jeszcze jakiś czas. Ostrożnie odgarnął z jej twarzy niesforny kosmyk. Śpiąc wyglądała jeszcze bardziej niewinnie. Nie mógł przestać na nią patrzeć. Dopiero po godzinie poszedł dalej spać. To był ciężki dzień również dla niego. Może jutro będzie lepiej? Czas pokaże.

niedziela, 15 maja 2011

rozdział 1- Nowe życie ale za jaką cenę?

            To miał być jej pierwszy krok w dorosłe życie, które Monica Baten rozpoczynała. Dzisiaj właśnie wprowadzała się do nowego mieszkania. Nie wiedziała właściwie z kim będzie mieszkać. To nie było najważniejsze. Cieszyła się w gruncie rzeczy, że zamieszkała blisko pracy i dość daleko od domu zastępczego, w którym wychowywała się od około dwunastu lat. Nie miała źle w domu zastępczym. Na pewno lepiej niż w domu dziecka. Ale mimo wszystko zawsze czuła się inaczej traktowana od biologicznych dzieci jej przybranych rodziców. Opiekun przewiózł jej rzeczy poprzedniego dnia. Dzisiaj natomiast mogła swobodnie jechać od razu po pracy do mieszkania. Na klatce schodowaj wpadła na pewnego chłopaka. Miał  może tak z dwadzieścia pięć do dwudziestu ośmiu lat. Był dość wysoki. Jego czarne włosy doskonale współgrały z jego jasno brązową karnacją oraz brązowymi oczami. Nie mogła powiedzieć, że nie był przystojny bo był. Ale nie była przekonana czy był w jej guście. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego szeroko. Po chwili namysłu odwzajemnił jej uśmiech. W milczeniu szli schodami. Zatrzymali się dopiero przy drzwiach mieszkania, które wynajmowała. Przez chwilkę mierzyli się wzrokiem.
- Przepraszam, mieszkasz tutaj? - zapytał się bez ogródek
- Tak - odrzekała - A o co chodzi?
- To będziemy mieszkać razem - wyznał uśmiechając się
             Monica spojrzała się na niego wielkimi oczami ze zdumienia. Chłopak powoli poszukał kluczy od mieszkania. Następnie odkluczył drzwi i wpuścił ją. Z uśmiechem na twarzy wszedli do środka. Kątem oka dostrzegł, jak się jemu bacznie przygląda. Była śliczna. Jej brzoskwiniowa cera i brąz włosy sięgające do ud dawały piorunujące wrażenie. A do tego jeszcze błękitne oczy. Gdy w nie spojrzał miał wrażenie że zanurza się w wodach lazurowego wybrzeża. 
- Jestem Michael Nordson - przedstawił się wieszając klucze na wieszaczku
- Monica Baten - powiedziała wyciągając rękę na przywitanie.
- Wiedziałem, że będę z kimś jeszcze mieszkać - wyznał - Ale nie sądziłem, że będzie to taka śliczna dziewczyna jak ty.
             Moni zarumieniła się a na jej twarzy zagościł uśmiech zakłopotania. Grzecznie podziekowała za komplement i szybko poszła do swojego pokoju. Przed sobą miała jeszcze rozpakowanie się oraz wstępne porządki. W kuchni usłyszała tłuczenie szkła bądź też talerzy, co oznaczało, że jej współlokator gotował. Kiedyś to był jej obowiązek w domu zastępczym. Teraz już nie musiała tego robić.
           Przez kolejne dwa miesiące mieszkanie z Michaelem nie było takie złe. Jeździli razem na zakupy. On nosił jej siatki. Naprawiał wszystko co jej się zepsuło bez słowa protestu. Nawet nie musiała go o nic prosić. Podczas ich długich rozmów dowiedziała się, że pracuje jako komendant w straży pożarnej. O pracy mówił z pewną pasją, którą można dostrzec tylko u ludzi, którzy pracują z powołania. Po pewnym czasie zaczęła dostrzegać, że za bardzo zbliża się do niego. A nie chciała z nikim się wiązać. Obawiała się bowiem, że mogłaby popełnić taki sam błąd co jej rodzice. A nie chciała żeby jej dzieci przechodziły przez to co ona. Dlatego zaczęła unikać współlokatora oraz zaczęła studiować zaocznie a wieczorami robiła kursy. Póki co wszystko było po jej myśli.
           W pewien piątek wzięła sobie wolne. Tego dnia Michael poszedł do pracy, więc mogła bez żadnych przeszkód sprzątać. Nazbierało się to wszystkiego sporo. Od pewnego czasu zaniedbywała ten obowiązek. Teraz musiała to nadrobić. Wyciągnęła z kosza na brudne ubrania całą zawartość i posegregowała na trzy kupki. Jedną turę już nastawiła. Następnie wyciągnęła odkurzacz i zaczęła odkurzać. Była tak pochłonięta sprzątaniem, że nie zauważyła, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Z transu wyrwał ją dopiero zimny dotyk na ramieniu. Z krzykiem odwróciła się za siebie.
- Thomas - wyszeptała wyłączając odkurzacz - Co ty tutaj robisz?
             Chłopak tylko się uśmiechnął. Thomas pracował w straży pożarnej u Michaela. Był może z trzy lata starszy od niej. Dawno go nie widziała u nich w mieszkaniu. Dzisiaj nawet nie wiedziała, że przyjdzie. A poza tym nie wiedziała nawet, jak wszedł do mieszkania? Może zostawiła przez przypadek otwarte drzwi?
- Michael jest dzisiaj w pracy - wyznała - Coś się stało?
- Miałem odebrać od niego swoje filmy - wyznał - Mówił, że wiesz gdzie są.
- Nic o tym nie wiem - powiedziała Monica - Poczekaj zadzwonie do niego i dopytam się o co chodzi.
            Dziewczyna od razu poszła do pokoju współlokatora. Po drodze wzięła swój telefon i wykręciła numer. Tom poszedł za nią. Zamknął za nimi drzwi od pokoju Michaela. Kidy w końcu Moni połączyła się, wyrwał jej telefon.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała się dziewczyna, dokładnie słyszała zmartwiony głos w słuchawce komórki - Oddaj mi telefon.
- Nie będzie już tobie potrzebny - powiedział chłopak, rzucając nim o ścianę, tak że roztrzaskał się.
- To nie jest zabawne - powiedziała z oburzeniem Monica - Przerażasz mnie.
          Tom podszedł do niej szybkim krokiem. Jedną ręką złapał ją za nadgarstek, drugą natomiast uderzył ją w policzek. Wielkimi oczami spojrzała się na niego. Nie spodziewała się tego.
- Czy to wydaje się tobie zabawne? - zapytał Thomas szarpiąc nią
- Przestań! - krzyknęła
- Ja dopiero zaczynam - odrzekł
          Jednym sprawnym ruchem przewrócił ją na ziemię. Rozkrokiem usiadł na jej brzuchu i rozerwał koszulkę. Moni zaczęła krzyczeć oraz wiercić. Ale nie przeraziło go to. Rozejrzała się dookoła. Koło szafki dostrzegła pustą butelkę po piwie. Chwyciła za nią i uderzyła nią Toma. Następnie szybko wstała na nogi i biegiem wpadła do swojego pokoju. Kiedy miała już zamknąć drzwi na zamek, poczuła silne uderzenie. Drzwi wleciały na nią. Od razu upadła. Za nimi stał Tom. nie czekając na nic chwycił ją za włosy i mocno szarpnął.
- Przestań! - krzyknęła ponownie - To boli!
- Boleć to dopiero będzie - wychrypiał przez zęby.
          Ściągnął z komody jej jedwabną apaszkę i przywiązał nią jej ręce do nogi od łóżka. Z przerażenia zaczęły płynąć Monice łzy. Musiała cokolwiek wymyślić. Bała się tego co może ją spotkać. Bez problemu pozbawił ją spodni. Teraz już nie ukrywała łez. Płynęły po całej jej twarzy.
- Błagam - wyszeptała dławiąc się słowami - Nie rób tego...
- Zamilcz! - warknął i uderzył ją w twarz
          Dziewczyna zamknęła z bólu oczy. Modliła się o ratunek. Nagle usłyszała, jak ktoś wchodzi do domu. Zaczęła krzyczeć na całe gardło. Następnie szybkie kroki zaczęły zbliżać się do nich. Do jej pokoju wpadł Michael, jego szwagier i siostra. Nie wiedząc czemu wcale nie poczuła ulgi. Jedyne co czuła to wstyd. Mich spojrzał na nią pełny oszołomienia. Otrząsnął się jednak szybko, ściągnął z niej Thomasa i wyrzucił go z pokoju. Jego szwagier nawet na nią nie spojrzał. Pozbierał ubrania Toma i poszedł za Michaelem. W pokoju została tylko Bethi. Rozwiązała ją i pomogła usiąść. Potem wytarła łzy i nałożyła na nią sweter.
- Poczekaj tu na mnie zaraz po ciebie przyjdę - powiedziła wychodząc.