tyle raz mój blog był odwiedzany

piątek, 20 maja 2011

Rozdział 2- Czy to tylko zły sen?

          I została sama. Po całym mieszkaniu roznosił się odgłos wpuszczanej do wanny wody. Nie dało się słychać ani krzyków ani szarpaniny. Zwinęła się na ziemi w kłębek. Nie umiała zapanować nad płynącymi złami. Spływały ciurkiem po jej policzku. Po chwili do pokoju wróciła Bethi.
- Chodź pomogę wykąpać się tobie - za proponowała
           Beth pomogła jej wstać. Poszły prosto do łazienki. Tam rozebrała ją i wsadziła do wanny. Potem wyszła i zostawiła Monice samą. Woda ogrzewała ciało i zmywała z niego cały ten brud. Na samą myśl o tym ponownie się rozpłakała. Nigdy nie spodziewałaby się, że może przyda żyć się jej coś takiego. Kilka minut później do łazienki wróciła Bethi. Przyniosła jej czyste ubrania.
- Gdzie jest Michael? - zapytała drżącym głosem Moni
- Czeka wraz z Ronem na policję - wyznała - Pomóc się tobie ubrać?
             Monica pokiwała energicznie głową. Wyszła z wanny i zaczęła się wycierać ręcznikiem. Beth pomogła jej w tym. Chwilę później wyszły z łazienki. Już miały wejść do jej pokoju, gdy nagle Moni zawahała się. Przed oczami stanął jej wyraz twarzy Thomasa.
- Nie dam rady tam wejść - wyszeptała po wstrzymując łzy - Nie, nie mogę.
- Nic na siłę - uspokoiła ją Bethi
             Następnie złapała współlokatorkę brata za rękę i zaprowadziła ją do pokoju Micha. W szafie poszukała koc i położyła go na łóżku.
- Chcesz się położyć? - zapytała Bethi - Michael na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- Tak - wyszeptała Monica
             Beth potrząsnęła głową w taki sposób jakby coś sobie nagle przypomniała. Od razu wyszła z pokoju. Dziewczyna została sama. Powoli usiadła na łóżku i położyła się. Ciągle się trzęsła. Nie z zimna ale chyba z obawy, że coś się jeszcze dzisiaj wydąży. Oczy same się jej przymknęły. Jak przez wodę słyszała, jak ktoś wchodzi do pokoju. Nie miała siły żeby otworzyć oczu.
-Widzi pan - był to głos Michaela - Ona śpi. Musi pan zrozumieć, że miała ciężki dzień.
- Rozumiem - odrzekł całkiem obcy mężczyzna - Niech w takim razie zgłosi się w poniedziałek do nas na posterunek. Musi złożyć zeznanie.
- Dobrze - zgodził się chłopak
              Zanim wyszedł, okrył dziewczynę kocem. Poruszyła się niespokojnie. Nie wyglądała dobrze. Miała podkrążone oczy i bladą cerę. Teraz wydawała się taka krucha i delikatna. Lekko pogładził ją po włosach. Następnie wyszedł z pokoju. Thomas siedział już skuty w radiowozie. Jeden z policjantów spisywał zeznanie Bethi. Po skończeniu siostra wzięła kubek z herbatą i poszła do jego pokoju. Po zapachu wy wnioskował, że musiał być to rumianek albo jeszcze jakieś inne zioło. Nie lubił takich zapachów. Beth postawiła kubek na nocnej szafce. Przez jakiś czas obserwowała Monice. Miała niespokojny i szybki oddech. Po chwili zaczęła również wiercić się. Na początku zaczęła cicho mówić. W końcu ten cichy szept przemienił się w krzyk. Musiało widocznie coś się jej śnić. Bethi szybko podeszła do niej i obudziła ją. Dziewczyna najpierw spojrzała się na nią rozkojarzonym wzrokiem, tak jakby nie wiedziała co się właściwie dzieje. Kiedy zorientowała się o co chodzi, przytuliła się do niej i rozpłakała. Bethi próbowała ją uspokoić.
- To był tylko zły sen - wyszeptała cicho siostra Michaela
- Nie - wychrypiała Monica - To było prawdziwe.
- Nic już tobie nie grozi - powiedziała Beth - Wypij to. Pomoże tobie zasnąć.
            Moni posłusznie wzięła kubek z rąk kobiety i wykonała polecenie. Bethi sprawdziła czy wypiła to wszystko do końca. Do herbaty dodała środek nasenny. Wiedziała, że nie rozwiąże on tego problemu jednorazowo lecz w tej chwili nie obędzie się bez niego, Obraz przed oczami Monic zaczął się rozmazywać. Bezwładnie opadła na łóżko. Beth ułożyła ją wygodnie oraz okryła kocem. Pod ścianą dostrzegła roztrzaskany telefon. Podniosła go. Potem wyszła z pokoju. Michael czekał na nią w salonie.
- Jak ona się czuje? - zapytał się od razu chłopak
- Nie najlepiej - wyjaśniła Bethi - Dałam jej środek nasenny. Ale nie pomoże to na dłuższą metę. Niech przez jakiś czas Moni śpi u ciebie w pokoju. Dopóki się nie przełamie przed wejściem do swojego pokoju.
- Nie ma sprawy - zgodził się
- I trzeba będzie coś zrobić z jej telefonem - dodała kobieta - Zobacz co z niego zostało.
            Mich wziął od siostry szczątki aparatu telefonicznego. Tak jak poprzednio wezbrał w nim gniew. Miał ogromną ochotę zamordować Thomasa. I gdyby nie Ron, zrobiłby to. Zły był także na siebie, Za to że nie zdążył przyjechać na czas.
- Oddam go do naprawy - obiecał
- Ja muszę już iść - wyznała Beth - Pewnie Ron czeka na mnie już w samochodzie. Jakby coś się działo, to dzwoń. Przyjadę jak najszybciej.
- Dziękuję za pomoc - powiedział zamykając za siostrą drzwi - Do zobaczenia.
              Bethi pomachała mu na pożegnanie. Przez okno widział, jak wsiada do samochodu. Był jej wdzięczny, za to że przyjechała. Nie wiedział, czy umiałby pomóc współlokatorce. To co wtedy ujrzał w jej pokoju, było dla niego wielkim szokiem i wręcz go obrzydzało. Czuł wstręt nie tyle co do Moni a do Thomasa. Do tej pory nie wiedział, jakim cudem wszedł do mieszkania.
               Reszta dnia minęła spokojnie. Kilka razy zajrzał do dziewczyny. Cały czas spała. W kuchni zrobił sobie kolacje. Niespecjalnie mu smakowała. Apetyt tak jakby wyparował. Około godziny dwudziestej drugiej poszedł się położyć. Dzisiaj postanowił spać u Moni w pokoju. Natomiast jutro rozścieli sobie w salonie. Kładąc się do łóżka, usłyszał przeraźliwy krzyk, wydobywający się z jego pokoju. Od razu do niego pobiegł. Monica wiła się w pościeli i krzyczała. Musiał ją wyrwać z tego letargu. Lekko ją podniósł i potrząsnął.
- Moni obudź się - powiedział potrząsając nią - Moni? Słyszysz?
              Dziewczyna otrzorzyła oczy. Były wielkie i przerażone. Po chwili popłynęły z nich łzy. Przez dłuższą chwilę nie mogła się uspokoić. Wtuliła się w jego bluzę i głośno szlochała. W końcu Mich przyniósł jej szklankę z wodą. Trzymała ją drżącymi rękoma.
- Już dobrze? - zapytał się niepewnie
- Tak - wyszeptała - Dziękuję.
- Posiedzieć przy tobie dopóki nie zaśniesz? - zapytał się
- Na prawdę możesz? - zapytała się z ulgą Monica
- Oczywiście - zgodził się Michael
spokojniejszy. Posiedział koło niej jeszcze jakiś czas. Ostrożnie odgarnął z jej twarzy niesforny kosmyk. Śpiąc wyglądała jeszcze bardziej niewinnie. Nie mógł przestać na nią patrzeć. Dopiero po godzinie poszedł dalej spać. To był ciężki dzień również dla niego. Może jutro będzie lepiej? Czas pokaże.

1 komentarz: