tyle raz mój blog był odwiedzany

środa, 8 lutego 2012

Rozdział 13

             Obserwował Moni przez szybę od OIOM-u. Była blada. Zastanawiał się czy to przez lampy świecące w środku, czy  rzeczywiście aż tak poważny jest jej stan. Położna mówiła mu wieczorem, że powinna się obudzić koło południa. Niecierpliwie patrzył na zegar. Dwunasta minęła już dawno. Znowu zaczął nerwowo chodzić po korytarzu. Dopiero koło drugiej po południu, w sali zaczął się dziwny ruch. Podszedł od razu do szyby. Koło łóżka kręciło się kilka sióstr i jeden lekarz. Monica przebudzała się. Trwało to jakiś czas. Niespokojnym wzrokiem rozglądała się po sali. Ale kiedy go zobaczyła lekko się uśmiechnęła. Powiedziała coś jednej ze sióstr. Ta z kolei podeszła do drzwi i wpuściła do środka Micha. Szybko wszedł do środka i podbiegł do łóżka narzeczonej.
- Moni skarbie - wyszeptał
- Mich -wychrypiała - Co z małym?
- Ma się dobrze - zapewnił - Jest taki śliczny.
- Cieszę się - powiedziała wolno Monic - Bałam się, że zrobię mu krzywdę.
- Jak tylko dojdziecie do siebie to zabiorę was do domu - obiecał - I wezmę urlop. Nawet nie wiesz, jak Cass piszczała przez telefon na wieść, że ma brata? Była wręcz szczęśliwa.
- Przepraszam, że przerwę - wtrącił się lekarz - Ale musimy przeprowadzić badania.
- Ale mogę zostać? - zapytał Mich
- Dobrze - zgodził się mężczyzna - Ale proszę stanąć z boku.
            Michael stanął w miejscu, które wskazał mu lekarz i przyglądał się badaniu. Lekarz odkrył nogi Monic i zaczął je nakłuwać igiełką. Dziewczyna lekko poruszyła się na posłaniu. Mężczyzna ponowił nakłucie.
- Czuje pani to? - zapytał się doktor
- Oczywiście - odrzekła - Czemu miałabym tego nie czuć?
- To tylko rutynowe badanie - wyznał mężczyzna - Gratuluję narodzin zdrowego syna.
            Mich odetchnął z ulgą. Nie chciał za nic w świecie przeżywać histerii Monic, gdyby się dowiedziała, że nie może chodzić. Nie przeżyłaby tego. Teraz wydawała się szczęśliwsza niż kiedykolwiek przedtem. Po wyjściu lekarza, opowiedział jej o ich synu. Oboje wydawali się tacy szczęśliwi.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *   
         Michael zabrał narzeczoną ze szpitala kilka dni później. Niestety mały musiał zostać w szpitalu jeszcze kilka dni. Mich nie powiedział jej, że ma dla niej niespodziankę. Jechał wolno ulicą w kierunku dziesiątej alei. Monic spojrzała się na niego zdziwiona.
- To nie ten kierunek - zauważyła - Nie jedziemy do domu?
- Jedziemy - zgodził się - Ale najpierw chciałbym coś tobie pokazać.
- Nie może to poczekać? - zapytała
- To zajmie tylko chwilę - obiecał i uśmiechnął się do niej szeroko
         Dziewczyna odetchnęła głęboko. Droga zajęła im kilka minut. Zatrzymali się przed pięknym białym domem z wielkim ogrodem. Mich wysiadł z samochodu i zaczął iść w stronę wejścia. Pogrzebał w kieszeni i wyciągnął jakieś klucze.
- Michael co ty wyprawiasz? - zapytała z lekiem Monic - Skąd masz klucze?
- Nic się nie bój - uspokoił ją - Chodź.
         Chłopak podszedł do samochodu i wziął Moni za rękę. Poprowadził ją w stronę domu. W środku nikogo nie było a dom wyglądał na opuszczony. Dziewczyna zaczęła rozglądać się dookoła. Wchodząc do salonu zauważyła kołyskę. Podeszła do niej. Było na niej wygrawerowane imię dziecka. Przeczytała je.
- Alexander
          Z wrażenia zakryła usta ręką. Przecież tak na imię miał mieć ich syn. Odwróciła się w stronę Micha i spojrzała się na niego nie pewnie.
- Tak to nasz nowy dom - powiedział z dumą - Dla naszej rodziny.
         Monic rzuciła mu się na szyje i zaczęła płakać. Wytarł jej łzy z policzka. A kiedy się uspokoiła, oprowadził ją po domu. Pokazał jej górę i strych. Dziewczyna była pod wrażeniem. Od razu zaczęła planować co gdzie się znajdzie. Tak miało wyglądać ich nowe jutro, z nową rodziną i nowy życiem.

1 komentarz:

  1. Świetne, świetne, świetne!!! Po prostu nie mogę uwierzyć, że aż tak mi się podoba:) Liczę na to, że historia jeszcze bardziej się rozkręci.

    OdpowiedzUsuń