Coś połaskotało go w nos. Pokręcił nim trochę. Ale w ostateczności i tak kichnął. Odruchowo potarł sobie ręką nos. Nagle usłyszał przesłodzony głos:
- Na zdrowie.
Raptownie otworzył oczy. Serce podeszło mu aż do gardła a z twarzy odpłynęła cała krew. Koło niego leżała naga Anne. Bo koronkową koszulkę nie można było nazwać koszulą nocną. Usiadł raptownie. Nie było to dobre posunięcie. Kac od razu dał się we znaki. Złapał się od razu za głowę.
- Połóż się jeszcze na chwilę - powiedziała dziewczyna delikatnie popychając go na łóżko i siadając na nim okrakiem - Lepiej nam będzie w tej pozycji.
Pochyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Odwzajemnił jej pocałunek. Anne przeniosła dłonie z jego twarzy na klatkę piersiową i powoli zaczęła ściągać mu koszulkę. To go ocuciło. Chwycił ją mocno za nadgarstki.
- Przestań - powiedział patrząc jej w oczy - Zejdź ze mnie.
- O co się złościsz? - zapytała wykonując jego polecenie i obserwując jak się ubiera - W nocy jakoś nie protestowałeś. Wręcz przeciwnie. Chciałeś to robić przez cały czas. Prawie mnie wykończyłeś. Tak się zastanawiałam...
- Zamknij się - warknął odwracając się do niej prawie ubrany - Nic między nami nie było.
- Nie? - zapytała z żalem - A to co?
Przyjrzał się temu co wyciągała spod łóżka. Zużyta prezerwatywa. Zaklął w duchu. Przecież to nie możliwe. Był tak pijany że nie dałby rady. Ale dowody mówią za siebie. Ze złością powrócił do zbierania swoich porozrzucanych ubrań. Kiedy się ubrał do końca, poszukał telefonu i wybiegł z mieszkania. Anne próbowała go nakłonić do zostania lecz zbył ją milczeniem. Na ulicy złapał pierwszą taksówkę, jaką zauważył. Wsiadł do środka i podał kierowcy adres. Po drodze próbował skontaktować się z Monic lecz za każdym razem odrzucała jego połączenie. Chyba jest na niego wściekła, za to że nie wrócił do domu na noc. A może jest po prostu zajęta przy dzieciach?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nie spała całą noc. Rano umyła zapłakaną twarz. Nie mogła pokazać się dzieciom w tym stanie. Po wyjściu z łazienki zadzwoniła do Rosalie.
- Dzień dobry - przywitała ją kobieta
- Mogę zostawić u mamy dzieci? - zapytała powoli Monic - Mam dzisiaj trochę do załatwienia a nie chce ich tym męczyć.
- Oczywiście - zgodziła się Ross od razu - Mich obierze je potem?
- Nie wiem - odrzekła smętnie dziewczyna - Jeszcze tego nie uzgodniliśmy do końca.
- No dobrze - zgodziła się kobieta - To do zobaczenia.
Monica poczekała aż dzieci się obudzą. W między czasie spakowała dzieci i przygotowała im śniadanie. Pierwszy obudził się Alexander. Wyciągnęła go z łóżeczka i ubrała. Chwilę później wstała również Cass. Dziewczynka sama się ubrała. Kiedy skończyła, poszła do kuchni. Moni postawiła przed nią płatki owsiane.
Pół godziny potem byli już w drodze. Droga nie zajęła im dużo czasu. Dziewczyna zostawiła dzieci u Ross i bez zbędnego tłumaczyła wróciła do domu. Kiedy znalazła się na miejscu, zadzwonił do niej Mich. Rozłączyła go. Nie miała ochoty z nim teraz rozmawiać. Wciąż nie wiedziała co ma o tym wszystkim sądzić. Poszła do sypialni. Musiała czymś się zająć. Niestety kiedy tylko zobaczyła nietknięte miejsce na łóżku, na którym zawsze spał Michael, zaniosła się płaczem. Nie potrafiła przestać. Skuliła się przy łóżku, głośno szlochając.
Jakiś czas później usłyszała otwierane drzwi wejściowe. Od razu usłyszała nawoływania narzeczonego. Nie odpowiedziała na nie. Nie potrafiła wydobyć głosu. Gula zaczęła podchodzić jej do gardła. Jednak jeszcze gorzej się czuła, kiedy zobaczyła Micha. Nie mogła się zmusić żeby na niego spojrzeć. Dodatkowo łzy, których nie wypłakała, pociekły na nowo. Michael podbiegł do niej i chciał ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła odpychając go
- Co się dzieje? - zapytał patrząc jej w oczy i wtedy to dostrzegł, ból i rozgoryczenie -Wiesz o tym?
- Jak długo? - zapytała odsuwając się od niego jeszcze bardziej - Jak długo ta kobieta jest twoją kochanką?
- To nie tak - zaczął - Monic dobrze wiesz, że bym cię nie zdradził.
- Teraz nic już nie jestem pewna - wyznała wycierając mokre policzki
- Pozwól mi to chociaż wyjaśnić - poprosił
- Co tu wyjaśniać? - zapytała - Spałeś z inną kobietą. A może się mylę?
- Nie wiem - odrzekł ze skruchą - Nie wiem jak się u niej znalazłem.
- Chcesz powiedzieć, że czatowała na ciebie? - zapytała ze sarkazmem - Czy ja jestem aż taka głupia?
- Monic skarbie na ostatniej akcji straciliśmy człowieka - wyjaśnił Mich - Po niej poszliśmy do pubu z chłopakami i piliśmy. Sam nie wiem. Po prostu chyba przegięliśmy. A dalej nie pamiętam.
- I akurat tylko ty nie spałeś w swoim łóżku - zaszydziła powstrzymując łzy - Ciekawe. Jak jej było na imię co?
- To była Anne...
Przed oczami Monic stanęła pielęgniarka ze szpitala. Została przez nią pokonana? Jakby była to jakaś anonimowa osoba, jakoś łatwiej by to zniosła. Ale ona? Spojrzała na Micha. Mówił prawdę. Poczuła, że się dusi w tym pomieszczeniu. Chwyciła za płaszcz i ze łzami w oczach wybiegła z domu. Musiała się stąd wydostać. Michael wybiegł za nią. Wybiegła na ulicę i szybko złapała pierwszą lepszą taksówkę i wsiadła do niej. Rozkazała kierowcy od razu ruszać. Nie obejrzała się za siebie kiedy odjeżdżała. Dłonią starła wciąż cieknące łzy. I co teraz miała zrobić?
- Na zdrowie.
Raptownie otworzył oczy. Serce podeszło mu aż do gardła a z twarzy odpłynęła cała krew. Koło niego leżała naga Anne. Bo koronkową koszulkę nie można było nazwać koszulą nocną. Usiadł raptownie. Nie było to dobre posunięcie. Kac od razu dał się we znaki. Złapał się od razu za głowę.
- Połóż się jeszcze na chwilę - powiedziała dziewczyna delikatnie popychając go na łóżko i siadając na nim okrakiem - Lepiej nam będzie w tej pozycji.
Pochyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Odwzajemnił jej pocałunek. Anne przeniosła dłonie z jego twarzy na klatkę piersiową i powoli zaczęła ściągać mu koszulkę. To go ocuciło. Chwycił ją mocno za nadgarstki.
- Przestań - powiedział patrząc jej w oczy - Zejdź ze mnie.
- O co się złościsz? - zapytała wykonując jego polecenie i obserwując jak się ubiera - W nocy jakoś nie protestowałeś. Wręcz przeciwnie. Chciałeś to robić przez cały czas. Prawie mnie wykończyłeś. Tak się zastanawiałam...
- Zamknij się - warknął odwracając się do niej prawie ubrany - Nic między nami nie było.
- Nie? - zapytała z żalem - A to co?
Przyjrzał się temu co wyciągała spod łóżka. Zużyta prezerwatywa. Zaklął w duchu. Przecież to nie możliwe. Był tak pijany że nie dałby rady. Ale dowody mówią za siebie. Ze złością powrócił do zbierania swoich porozrzucanych ubrań. Kiedy się ubrał do końca, poszukał telefonu i wybiegł z mieszkania. Anne próbowała go nakłonić do zostania lecz zbył ją milczeniem. Na ulicy złapał pierwszą taksówkę, jaką zauważył. Wsiadł do środka i podał kierowcy adres. Po drodze próbował skontaktować się z Monic lecz za każdym razem odrzucała jego połączenie. Chyba jest na niego wściekła, za to że nie wrócił do domu na noc. A może jest po prostu zajęta przy dzieciach?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nie spała całą noc. Rano umyła zapłakaną twarz. Nie mogła pokazać się dzieciom w tym stanie. Po wyjściu z łazienki zadzwoniła do Rosalie.
- Dzień dobry - przywitała ją kobieta
- Mogę zostawić u mamy dzieci? - zapytała powoli Monic - Mam dzisiaj trochę do załatwienia a nie chce ich tym męczyć.
- Oczywiście - zgodziła się Ross od razu - Mich obierze je potem?
- Nie wiem - odrzekła smętnie dziewczyna - Jeszcze tego nie uzgodniliśmy do końca.
- No dobrze - zgodziła się kobieta - To do zobaczenia.
Monica poczekała aż dzieci się obudzą. W między czasie spakowała dzieci i przygotowała im śniadanie. Pierwszy obudził się Alexander. Wyciągnęła go z łóżeczka i ubrała. Chwilę później wstała również Cass. Dziewczynka sama się ubrała. Kiedy skończyła, poszła do kuchni. Moni postawiła przed nią płatki owsiane.
Pół godziny potem byli już w drodze. Droga nie zajęła im dużo czasu. Dziewczyna zostawiła dzieci u Ross i bez zbędnego tłumaczyła wróciła do domu. Kiedy znalazła się na miejscu, zadzwonił do niej Mich. Rozłączyła go. Nie miała ochoty z nim teraz rozmawiać. Wciąż nie wiedziała co ma o tym wszystkim sądzić. Poszła do sypialni. Musiała czymś się zająć. Niestety kiedy tylko zobaczyła nietknięte miejsce na łóżku, na którym zawsze spał Michael, zaniosła się płaczem. Nie potrafiła przestać. Skuliła się przy łóżku, głośno szlochając.
Jakiś czas później usłyszała otwierane drzwi wejściowe. Od razu usłyszała nawoływania narzeczonego. Nie odpowiedziała na nie. Nie potrafiła wydobyć głosu. Gula zaczęła podchodzić jej do gardła. Jednak jeszcze gorzej się czuła, kiedy zobaczyła Micha. Nie mogła się zmusić żeby na niego spojrzeć. Dodatkowo łzy, których nie wypłakała, pociekły na nowo. Michael podbiegł do niej i chciał ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła odpychając go
- Co się dzieje? - zapytał patrząc jej w oczy i wtedy to dostrzegł, ból i rozgoryczenie -Wiesz o tym?
- Jak długo? - zapytała odsuwając się od niego jeszcze bardziej - Jak długo ta kobieta jest twoją kochanką?
- To nie tak - zaczął - Monic dobrze wiesz, że bym cię nie zdradził.
- Teraz nic już nie jestem pewna - wyznała wycierając mokre policzki
- Pozwól mi to chociaż wyjaśnić - poprosił
- Co tu wyjaśniać? - zapytała - Spałeś z inną kobietą. A może się mylę?
- Nie wiem - odrzekł ze skruchą - Nie wiem jak się u niej znalazłem.
- Chcesz powiedzieć, że czatowała na ciebie? - zapytała ze sarkazmem - Czy ja jestem aż taka głupia?
- Monic skarbie na ostatniej akcji straciliśmy człowieka - wyjaśnił Mich - Po niej poszliśmy do pubu z chłopakami i piliśmy. Sam nie wiem. Po prostu chyba przegięliśmy. A dalej nie pamiętam.
- I akurat tylko ty nie spałeś w swoim łóżku - zaszydziła powstrzymując łzy - Ciekawe. Jak jej było na imię co?
- To była Anne...
Przed oczami Monic stanęła pielęgniarka ze szpitala. Została przez nią pokonana? Jakby była to jakaś anonimowa osoba, jakoś łatwiej by to zniosła. Ale ona? Spojrzała na Micha. Mówił prawdę. Poczuła, że się dusi w tym pomieszczeniu. Chwyciła za płaszcz i ze łzami w oczach wybiegła z domu. Musiała się stąd wydostać. Michael wybiegł za nią. Wybiegła na ulicę i szybko złapała pierwszą lepszą taksówkę i wsiadła do niej. Rozkazała kierowcy od razu ruszać. Nie obejrzała się za siebie kiedy odjeżdżała. Dłonią starła wciąż cieknące łzy. I co teraz miała zrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz