tyle raz mój blog był odwiedzany

sobota, 18 czerwca 2011

Rozdział 4

             Łóżko było zaścielone a jej nigdzie nie było. Szybko poszedł do dyżurki pielęgniarek. One musiały wiedzieć, gdzie jest Monica. Młoda siostra oddziałowa uśmiechnęła się do niego i zaprowadziła go do współlokatorki. Wchodząc do sali, podziękował jej. Przez chwile przyglądał się Moni. Spała. Patrząc tak na nią, serce pękało mu z bólu. Dziewczyna była sino-blada. Twarz pociemniała. Pod oczami pokazały się sińce. Po cichu usiadł przy łóżku. Dotknął jej ręki. Jednak od razu ją cofnął. Monica skrzywiła się i powoli otworzyła oczy. Spojrzała się na niego zdezorientowana. I tak chwilę na niego patrzyła. Kiedy ponownie dotknął jej dłoni, wyrwała mu swoją rękę i odwróciła głowę.
- Jak się czujesz? - zapytał się Michael
- Nie potrzebnie przychodziłeś - wyszeptała
- Musiałem - powiedział - Martwiłem się o ciebie.
- Lepiej byłoby gdybyś zostawił mnie w tej łazience - odrzekła Moni - Trzeba było pozwolić mi umrzeć.
- Nie mów tak - poprosił - Wiem, że jest tobie ciężko. Mogę jedynie obiecać, że zawszę będę przy tobie kiedy będziesz mnie potrzebować.
- Nie obiecuj czegoś czego nie będziesz mógł spełnić - powiedziała dziewczyna - Proszę idź już.
- Może czegoś potrzebujesz? - zapytał się Michael - Mogę tobie przynieść.
- Nic nie chcę - wyszeptała - Idź już.
                 Mich przez chwilę zawahał się. Ale co mógł jeszcze zrobić? Wyczuwał, że dziewczyna już nikomu nie ufa. Jeśli nie chce jej wystraszyć, musi robić wszystko powoli. Wstał i skierował się do drzwi. Wychodząc obejrzał się za siebie. Dostrzegł jak Monica wyciera łzy, spływające jej z twarzy.  Musiał szybko wyjść, bo jeszcze trochę a podbiegłby do niej i mocno przytulił. Przygryzł wargę i zamknął za sobą drzwi. Na korytarzu wpadł na tą przemiłą siostrę oddziałową, która zaprowadziła go do Monic. Uśmiechnęła się do niego ponownie.
- I jak tam siostra? - zapytała się
- Siostra? - zapytał się niepewnie
- Był pan przecież u pani Baten - odrzekła - A to nie pana siostra?
- Aaaaa, nie nie - zaprzeczył - To moja współlokatorka.
- Myślę, że wypiszemy ją za dwa dni - powiedziała pielęgniarka - Przyjedzie pan po nią?
- Oczywiście - zgodził się Michael - Ale przyjadę jeszcze jutro do niej zobaczyć.
- Jutro cały dzień jestem w pracy, więc na pewno jeszcze na siebie wpadniemy - powiedziała uśmiechając się szeroko
- Będzie mi bardzo miło - wyznał grzecznie Mich - Przepraszam, ale muszę już iść. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia jutro! - krzyknęła siostra za oddalającym się chłopakiem
             Michael wyszedł szybko ze szpitala. Co za kobieta - pomyślał wsiadając do samochodu. Jak tylko jutro przyjedzie do Moni, będzie musiał uważać żeby na nią nie wpaść. Nie chciał nikomu dawać złudnych nadziei. W drodze do domu zajechał do sklepu. Zrobił drobne zakupy. Dokupił również kilka owoców oraz trzy butelki wody. Postanowił, że zabierze je dla Monic do szpitala. Do domu dojechał po dziesięciu minutach. Zrobił sobie szybką kolację. W salonie włączył sobie film na DVD. W domu panowała taka cisza, że aż czuł się samotnie. Film nie był za rewelacyjny i w połowie wyłączył go. Poszedł do łazienki i napuścił sobie wody do wanny. Nawet nie zauważył kiedy przysnął. Obudził go dopiero dzwonek do drzwi. Od razu wyszedł z wanny. Założył szlafrok i na bosaka pobiegł do drzwi. Otworzył je. Za nimi stał inspektor Jean Luck. Prowadził on sprawę Monic.
- Dobry wieczór - przywitał go policjant
- Witam inspektorze - odrzekł - Coś się stało?
- Przyszedłem sprawdzić co z panią Baten - wyznał mężczyzna - Mogę wejść?
- Oczywiście - Michael przepuścił Jeana przez drzwi i poprowadził do kuchni - Proszę wybaczyć mój strój. Ale przed chwilą brałem kąpiel.
- Zajmę tylko chwilę - wyjaśnił Luck - Pani Monica miała przyjść dzisiaj na przesłuchanie. Ale nie pojawiła się. Byłem tutaj dzisiaj już kilka razy i nikogo nie zastałem.
- Nie dostaliście wiadomości ze szpitala? - zapytał się Mich
- Jakiego szpitala? - zapytał niepewnie Jean
-Monic próbowała popełnić samobójstwo - wyznał bez ogródek chłopak - Udało się ją uratować. I w tej chwili znajduje się w szpitalu. Dlatego nie mogła pojawić się na przesłuchaniu.
- Rozumiem - powiedział policjant - Mimo wszystko musimy ją jeszcze dzisiaj przesłuchać.
- A nie można tego przełożyć na inny termin? - zapytał się Michael
- Przykro mi ale nie - zaprzeczył Luck - Jaki to szpital?
- Świętej Bernatedy - wyznał
- Dziękuję - wyszeptał Jean zapisując nazwę oraz adres w notesie - Będziemy w kontakcie.
           Michael odprowadził policjanta do drzwi. Następnie szybko je zamknął i popędził do swojego pokoju. Wyszukał pośpiesznie ciuchy i je założył. Nie miał chwili do stracenia. Potem popędził do samochodu. Chciał być blisko Monic, kiedy będzie go potrzebowała. Nie chciał nawet myśleć w jakim będzie stanie po rozmowie z Jeanem. Dodał jeszcze gazu. W duchu prosił żeby nic się nie stało. Przecież ona na to nie zasłużyła. Była za dobra na takie zło...

1 komentarz:

  1. Głupi ten policjant, żeby dziewczynę po takim szoku przesłuchiwać. Brak zrozumienia i taktu, jakby tylko sprawa się liczyła, a nie zdrowie Moni. Mam nadzieję, że Michael i Monica sobie z tym poradzą:)

    OdpowiedzUsuń