tyle raz mój blog był odwiedzany

sobota, 6 sierpnia 2011

Rozdział 5

             Wpadł do szpitala niczym burza. Od razu popędził do sali Monic. Zapukał i wszedł do środka. Komisarz już tam był. Byli w trakcie przesłuchania.
- Szybko się pan zjawił - zauważył Jean - Nie aż za?
- Nie pana interes ile mi to zajęło - odpyskował Mich - Dalej uważam, że mogło to poczekać.
                 Detektyw wstał z krzesła i podszedł do Michaela. Złapał go za rękaw i wyprowadził z sali.
- Proszę nie wchodzić - poprosił cicho - Utrudnia pan śledztwo. Na pewno to jej nie pomaga. - dodał
                 Jean wskazał Monice. Siedziała na łóżku. Twarz miała ukrytą w dłoniach. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko. Płakała. Spojrzał z nienawiścią na policjanta. Ale co mógł zrobić? Dobrze wiedział, że detektyw ma racje. Jeszcze raz spojrzał na Monice i wyszedł z sali. Usiadł przed nią. Jednak długo tak nie usiedział i zaczął chodzić po korytarzu. Gdy Jean wyszedł, zaczął coś do niego mówić. Ale nie było to ważne, więc po prostu go nie słuchał. Wszedł do środka. Kiedy zobaczył Moni, myślał, że serce mu pęknie. Dziewczyna już nie ukrywała swoich łez. Płakała otwarcie. Od razu do niej podszedł i mocno ją przytulił. Przez chwilę nie była zdecydowana, jak właściwie ma się zachować. Lecz po chwili objęła go mocno za szyję i wtuliła swoją twarz w jego ramię. Nie potrafiła się uspokoić.
- Już po wszystkim - pocieszył ją Mich - Teraz już wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie - wyszeptała - Właśnie teraz potrzebuje kogoś przy sobie. Czuję, że wszystko wymyka mi się spod kontroli.
- Nie musisz mi za nic dziękować - wyznał Mich - Robię to bo nie mogę patrzeć, jak sama się z tym męczysz. I pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
              Michael jeszcze przez chwilę porozmawiał z Monicą. Następnie poszedł do lekarza prowadzącego. Dowiedział się od niego, że wypiszą dziewczynę jutro po południu. Mężczyzna zapewniał, że siostra oddziałowa wszystkiego dopilnowała i to u niej dostanie wypis. Doradził on również Michowi, odwiedzenie psychologa. Podał również kilku dobrych specjalistów w tej dziecinie. Chłopak obiecał przejrzeć listę. Podziękował lekarzowi za pomoc i wyszedł z gabinetu. Zajrzał jeszcze do Moni, ale spała. Wrócił więc do domu. W międzyczasie zadzwonił do Bethi.
- Czy ty wiesz która jest godzina? - zapytała go zaspanym głosem - Mam nadzieję, że to coś pilnego.
- Pracujesz jutro? - zapytał od razu
- Nie - zaprzeczyła - Mam wolne. A o co chodzi?
- Mogłabyś przenieść Moni rzeczy do mojego pokoju? - zapytał się Mich - Chciałem zamienić się z nią na pokoje żeby było jej łatwiej mieszkać. Ale ja idę do pracy i nie zdążę tego zrobić.
- Rozumiem - powiedziałam Beth - Pomogę tobie. Tylko rano podrzuć mi klucze.
- Dobrze - zgodził się - Z samego rana podjadę.
- A teraz dasz mi dalej spać? - wyszeptała do słuchawki - Dobrej nocy.
-Wielkie dzięki - dodał jeszcze na koniec
                 W telefonie rozbrzmiał sygnał przerwanej rozmowy. Cała Bethi. Zawsze tak robiła, gdy nie chciała z kimś dłużej rozmawiać. W sumie to się jej nie dziwił. Dochodziła już dwudziesta trzecia. Teraz marzył tylko o położeniu się do wygodnego łóżka. Gdy znalazł się w mieszkaniu, zakluczył drzwi i zaczął się rozbierać, po drodze rozrzucając ściągane ubrania. Kładąc się na łóżku, raptownie zasnął. Rano obudził go dopiero budzik. Z rezygnacją wyłączył go. Musiał wstać. A tak się mu nie chciało. Ale nie miał innego wyjścia. Poczłapał do łazienki, umył twarz i ogolił się. Następnie zrobił szybkie śniadanie i zaparzył kawę. To go nieco rozbudziło. Ubranie się poszło mu szybciej. Z domu wyszedł punktualnie o siódmej. Po drodze wstąpił do siostry i dał jej klucze. Uprzedził ją również o bałaganie panującym w domu. Poprosił żeby to z grubsza ogarnęła. Oczywiście nie obyło się bez drobnego marudzenia o nocny telefon. Nie przejął się tym zbytnio. Taka już była jego siostra. W pracy znalazł się około ósmej. Ten dzień okazał się nad wyraz spokojny. Dwa razy wyjechali na miejsce wypadku samochodowego. Na szczęście nie było śmiertelnych ofiar. A raz dostali fałszywe wezwanie do palącego się domu. Z pracy wyszedł równo o szesnastej. Od razu pojechał do szpitala. Monica czekała na niego w sali.
- Cześć - przywitał ją - Gotowa?
- Cześć - odrzekła - Czekam tylko na wypis.
- Już idę go załatwić - powiedział wychodząc
               Udał się od razu do gabinetu dyżurnego. Zastał tam oddziałową.
- Witam cię Mich - rzekła kobieta - Dawno cię nie widziałam. Przyjechałeś po panią Monicę?
- Tak - odrzekł - Potrzebuję tylko wypis.
- Tak, wiem - powiedziała pielęgniarka podając mu karteczkę - Oto on.
- Dziękuję - wyszeptał Michael
- Co powiesz na spotkanie wieczorem? - zapytała oddziałowa pisząc coś na karteczce
- Przykro mi, ale muszę zająć się Monicą - wyjaśnił chłopak - Na razie nie może zostać sama w domu.
- Rozumiem - wyznała siostra - Może innym razem? Oto mój numer telefonu. Jakbyś się zdecydował, to zadzwoń.
                 Michael bez słowa wziął wypis i karteczkę. Był na niej napisany numer telefonu oraz imię Anne. Nie miał odwagi odmówić jej czy też powiedzieć, że zależy mu na Moni. Jak najszybciej udał się do sali, w której zostawił dziewczynę.
- Załatwione - powiedział, gdy na nią spojrzał - Możemy iść.
                Monika lekko się uśmiechnęła. Wstała z krzesła, na którym siedziała i poszła za Michem. Strasznie bała się powrotu do domu. I on to dostrzegł w jej oczach. Objął ja ramieniem.
- Wszystko będzie dobrze - obiecał - Od dzisiaj będziesz spać w moim pokoju. Wszystko już załatwiłem. Może być?
- Dziękuję - wyszeptała
                Teraz na pewno wszystko się ułoży. Cieszyła się, że Michael jest przy niej. Będąc z nim nie czuła się taka samotna. Po chwili byli już w samochodzie. Mich wsadził jej bagaż do samochodu. W ciągu kilku sekund ruszyli w drogę. Do domu dojechali po dwudziestu minutach. Rzeczywiście, w domu wszystko było gotowe. Jej rzeczy znalazły się w pokoju współlokatora, a jego w jej. Od razu się położyła. Ciągle czuła się zmęczona. Spokojnie przespała całą noc. Rano obudził ją dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek Była ósma trzydzieści. Ociągała się ze wstaniem. Pewnie to nic pilnego. Ale gdy ponownie zadzwonił, wstała i założyła szlafrok. Podeszła do drzwi i spojrzała przez judasza. To tylko listonosz. Otworzyła drzwi.
- Dzień dobry - przywitała mężczyznę - O co chodzi?
- Mam polecony dla Pani Baten - wyznał listonosz
- To ja - zgodziła się dziewczyna
- Proszę pokwitować - poprosił mężczyzna podając kartkę odbiorców
                 Monica podpisała się i wzięła list. Był z sądu. Drżącymi rękoma położyła go na stole w kuchni. Nie miała odwagi go otworzyć. Zrobiła sobie śniadanie. Jedząc je spoglądała na list. W końcu poszła do pokoju i ubrała się. Musiała wyjść. Postanowiła, że zrobi zakupy. Weszła do sklepu samoobsługowego. Zaczęła wkładać do koszyka podstawowe artykuły spożywcze takie jak mleko, chleb, wędliny i tym podobne. Kiedy przechodziła koło półki z alkoholem, zatrzymała się. Nie pewnie wsadziła do koszyka trzy butelki czerwonego wina. Po piętnastu minutach wyszła ze sklepu i wróciła do domu. Rozpakowała siatkę z zakupami. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Powoli podeszła do nich. Wyjrzała przez wizjer. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za drzwiami stał Thomas. Ze strachem odeszła od nich. Jak on tutaj się znalazł? Przecież miał siedzieć w więzieniu do rozprawy. A on był teraz tutaj. Szybko zapięła mały łańcuszek przy drzwiach. Chyba to usłyszał bo zaczął walić w drzwi.
- Monica otwieraj! - krzyczał Tom - Wiem, że tam jesteś! Słyszysz? Jak nie otworzysz drzwi to je wywarze!
- Jeśli nie odejdziesz zadzwonię po policję - powiedziała drżącym głosem
- Nie odważysz się! - krzyknął głośniej - Otwieraj i to już!
             Monica szybko odeszła do drzwi i podbiegła do pokoju po telefon. Wykręciła numer do Michaela, ale miał zajęty. Dokładnie słyszała, jak Thomas coraz mocniej uderza w drzwi. Jeśli zaraz na prawdę nie zadzwoni po policje lub nie zawiadomi kogoś innego, to wyłamie jej drzwi. Drżącymi rękoma wybrała numer na policję. Poczekała aż ktoś się zgłosi.
- Posterunek policji - zabrzmiało w słuchawce - Słucham?
- Nazywam się Monica Baten i chciałam zgłosić napaść w domu - powiedziała jednym tchem - Czy możecie kogoś przysłać?
- Za dziesięć minut ktoś się u pani zjawi - zapewniła rozmówczyni - Proszę tylko podać adres.
             Dziewczyna podała go. Miała nadzieję, że zdążą zanim wylecą drzwi. Chwilę później usłyszała, jak zamek puszcza. Jedyną ochroną teraz był tylko mały łańcuch przy drzwiach, który zatrzymał drzwi. Spojrzała przerażonym wzrokiem na rękę, która próbuje rozpiąć łańcuszek. Thomasowi szło to dość opornie.
- Wpuszczaj mnie! - warknął
- Zostaw mnie w spokoju - poprosiła hamując łzy
- Zapomnij - wycedził przez zęby - Nie po tym co mi zrobiłaś suko!
             Monica szybko pobiegła do swojego pokoju i się w nim zamknęła. Wstrząsnął nią dreszcz. Bała się, że to wszystko się powtórzy. Nie wytrzymała napięcia i wpadła w histerię. Po jakimś czasie usłyszała dźwięk swojego telefonu. Dzwonił Mich. Od razu odebrała.
- Dzwoniłaś - powiedział spokojnie - Coś się stało?
- Za ile będziesz? - zapytała próbując się uspokoić
- Za godzinę kończę - wyznał, lecz po chwili wyczuł, że dziewczyna płacze - Co się dzieje?
- Proszę przyjedź szybciej - błagała rozklejając się - On tu jest i próbuje dostać się do mieszkania.
- Thomas jest pod drzwiami? - zapytał niepewnie
- Tak, prawie wywarzył drzwi - zapłakała jeszcze głośniej - Proszę przyjedź teraz.
- Spokojnie - poprosił Mich - Zamknij się w swoim pokoju, a ja zaraz będę.
                Monica zgodziła się i rozłączyła. Usiadła w rogu pokoju i złożyła ręce. Po chwili usłyszała głuchy dźwięk wyłamanych drzwi. Zaczęła panikować coraz bardziej. Słyszała głośne kroki. Nagle wszystko ucichło. Nasłuchiwała. Zauważyła, że klamka od jej pokoju lekko się porusza. Thomas zorientował się, że są zamknięte i zaczął klnąć pod nosem.
- Otwieraj! - krzyknął
- Zostaw mnie w spokoju - zapłakała Monica - Zaraz będzie tu policja.
- Kłamstwo to pierwszy stopień do piekła - odrzekł Tom - Zaraz do ciebie wejdę.
                Dziewczyna wytarła policzki mokre od łez. Musiała pomyśleć, jak tu się ukryć. W oddali usłyszała syreny policyjne. Miała nadzieje, że zdążą. Szybko wstała i schowała się za łóżkiem. Drzwi niebezpiecznie się zatrzęsły. I tak kilkakrotnie, aż w końcu padły na ziemie. Za nimi stał Thomas. Wszystko działo się tak jak wtedy. Na samą myśl, wstrząsnął nią płacz. Chłopak zaczął iść w jej stronę. W dłoni miał pistolet.
- Zabiję cię za to, że wpakowałaś mnie do pudła - warknął - Zapłacisz mi za to.
               Wycelował w nią broń. Już miał strzelić, gdy do mieszkania wpadło dwóch policjantów. Oddał jeden strzał, ale okazał się nie celny. Chybił z dwa centymetry. Mężczyźni szybko go obezwładnili. Monika dostrzegła, że za policjantami do domu wpadł również Michael. Wstała na drżących nogach i zaczęła iść w jego stronę. Ten z kolei od razu do niej podbiegł i przytulił. Cały czas płakała. Ale czuła już ulgę. Wszystko skończyło się dobrze. Była cała. Nic się jej nie stało. Cieszyła się, że Michael się już zjawił. Teraz była już bezpieczna...

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Thomas to jakiś psychopata. Bez przesady, żeby robić napad. Zastanawiam się, gdzie była policja, czy nie powinna się nim zająć? Coś ostatnio nawalają, a szkoda mi Moni, bo i tak już dużo przeszła.

    OdpowiedzUsuń