Siedziała oniemiała w salonie na sofie. Po całym mieszkaniu grasowali policjanci i inni ludzie zbierający dowody przeciwko Thomasowi. Wszystko to było takie mało realne. Michael rozmawiał z jakimś policjantem. Ona została przesłuchana na samym początku. Teraz pragnęła żeby to się skończyło i zapanowała cisza. Błoga cisza, którą mogłaby się cieszyć i która pomogłaby jej zapomnieć. Ślusarz przyszedł po kilku minutach od czasu gdy Tom został wyprowadzony. Wstawił drzwi i zamontował nowy zamek.
Cisza zapanowała w mieszkaniu koło dwudziestej drugiej. Musiała przysnąć na sofie, bo przebudziła się w swoim łóżku. Rozejrzała się po pokoju. Była sama. Powoli wstała z łóżka i odłożyła koc na bok. Następnie wyszła z pomieszczenia. Poszła do salonu a potem do kuchni. Nikogo nie było w mieszkaniu. Została sama. Na lodówce znalazła kartkę od Micha.
Monica nie chciałem Ciebie budzić, ale musiałem wyjść do jednostki. Postaram się być jak najszybciej. Zamknij drzwi na łańcuszek oraz zamek. Nie otwieraj nikomu i nie wychodź z domu.
Michael
Monica odłożyła kartkę na bok. Zrobiła sobie herbatę. Potem nabrała ochoty na kanapkę. Zajrzała do lodówki. Wyciągnęła ser, wędlinę oraz sałatkę i masło. Przygotowała sobie dwie kanapki. Resztę żywności odłożyła na swoje miejsce. Zamykając drzwiczki od lodówki, coś obiło się od nich. Otworzyła je ponownie. W środku znalazła jeszcze butelki z winem. Wyjęła jedną i ją otworzyła. Od razu wlała sobie do kieliszka. Postawiła to na tacy razem z kanapkami i poszła do swojego pokoju. Włączyła telewizor i zaczęła jeść oraz pić czerwone wino. Nim się obejrzała butelka była pusta. Poszła po kolejną. Nie spodziewała się, że tyle może wypić za jednym razem. Koło północy, gdy miała zamiar się położyć, usłyszała dzwonek do drzwi. Podeszła do nich chwiejnym krokiem i wyjrzała przez wizjer. To tylko Mich. Niezgrabnie otworzyła zamek a potem odhaczyła łańcuszek. Potem wpuściła współlokatora do mieszkania.
- Wiem, zajęło mi to - zaczął chłopak - Ale widzę, że czekałaś.
- Jadłam a teraz idę spać - wyszeptała Monica odwracając się i potykając się o własne nogi
- Piłaś? - zapytał niepewnie Michael chwytając ją i ochraniając przed upadkiem.
- Tylko kilka kropelek -powiedziała z figlarnym uśmiechem - Ale tobie też zostawiłam.
- Najpierw muszę zanieść ciebie do łóżka - odrzekł - I muszę sprawdzić ile wypiłaś.
Wziął ją pod ramię i zaprowadził do pokoju. W pokoju była jedna butelka do pół napełniona. Położył Monic do łóżka i nalał sobie wina w kuchni. Wypił może dwa kieliszki, gdy usłyszał płacz w pokoju współlokatorki. Poszedł zobaczyć co się dzieje. Zapalił światło.
- Zgaś je - poprosiła
- Dobrze - przystał na to - Coś się stało?
- Nie mogę dać sobie rady - zapłakała - Jest mi tak źle.
- Wszystko się ułoży - zapewnił ją chłopak - Potrzeba tylko na to czasu.
- Nie nic się nie ułoży - płakała jeszcze głośniej - Proszę przytul mnie mocno.
Bez wahania wykonał jej prośbę. Przytulił ją mocno. Pachniała tak słodko, że aż ciężko przychodziło mu się powstrzymanie przed pocałowaniem jej.
- Zrób to - poprosiła szepcząc mu to do ucha - Pokaż, że nie jestem gorsza od innych dziewczyn.
Lekko odchylił jej głowę i spojrzał w oczy. Chciał mieć pewność, że wie co mówi. Patrzyła na niego świadomie z lekkim błaganiem. Pocałował ją delikatnie i czekał na jakieś sprzeciwy. Niestety nic nie zrobiła żeby go odepchnąć czy nie zezwolić. Domagała się więcej. Położył ją ostrożnie na łóżku i dał jej czas na ewentualną rezygnacje. Pogładziła go po policzku czekając na kontynuacje. Teraz miał już pewność, że i on i ona tego chcą. Pozwolił dać upust swoim rządzom.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Obudził go rano budzik w telefonie. Szukał go w pobliżu siebie. Nie znalazł się i w końcu sam się wyłączył. Otworzył szerzej oczy. Hmmm to był jego stary pokój. Starał się przypomnieć co tutaj robi. Rozejrzał się dookoła. Koło niego spała Monica. Ściągnął z siebie przykrycie. Był nagi. Ale jak to możliwe? Poczuł za sobą ruch. Szybko się odwrócił. Monica właśnie się obudziła. Patrzyli na siebie oszołomieni. Po chwili po jej policzkach popłynęły łzy.
- Nie - zapłakała - Powiedz, że do niczego nie doszło.
- Nie wiem - powiedział szczerze chcąc ją przytulić - Przepraszam.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła - Wyjdź stąd!
Zdezorientowany wyszedł z łóżka i pozbierała swoje ubrania. Następnie poszedł do łazienki i się przebrał. Jak najszybciej wyszedł z domu. Nie chciała żeby ona na niego padła tego dnia. Od razu poszedł do pracy. Może dzisiaj zrobi nadgodziny albo kogoś zastąpi? Nie był to zły pomysł. W jednostce panowała cisza i spokój. Niczym cisza przed burzą przyszło mu na myśl. Założył roboczy kombinezon i usiadł za swoim biurkiem. Tam już nie było tak kolorowo. Przez wczorajszą aferę z Thomasem oraz późniejsze wyjaśnienia na komisariacie, nie zdążył tego zrobić. Zajął się więc pracą. Dopiero koło szesnastej dostali wezwanie do palącego się bloku. Szybko zebrał chłopaków i pojechali na akcje ratowniczą. Dojechali tam po pięciu może dziesięciu minutach. Wysiedli z wozu. Mich rozkazał swoim ludziom rozpocząć rozkładanie wężów.
- Czy ktoś może być tam jeszcze w środku? - zapytał się policjanta przybyłego na miejsce
- Nie mam pojęcia - wyznał szczerze - Cały czas czekaliśmy na was.
Michael zaklął w duchu. Jak on nie znosił niebieskich. Nic by nie zrobili z własnej woli. Zabrał ze sobą dwóch swoich ludzi, nałożyli maski tlenowe i weszli do budynku. Każdy sprawdzał na innym piętrze. Mich wszedł na trzecie. Otworzył jedne drzwi. Nie było tam nikogo. Zajrzał do kolejnego mieszkania nic. Dopiero przy którymś podejściu usłyszał cieniutki płacz. Przetrząsnął każdy centymetr. W końcu znalazł dziecko pod kocem w łóżeczku. Obok leżała nieprzytomna kobieta. Wziął dziecko na ręce, okrył kocem i wyszedł z mieszkania. Po kobietę wróci za chwilkę. Najszybciej jak tylko mógł wyniósł je z domu. Oddał je pod opiekę sanitariuszy i wrócił po matkę maleństwa. Teraz już wszędzie panował ogień. Pośpiesznie poszedł do mieszkania na trzecim piętrze. Tam już w większości wszystko było spalone. Podszedł do nieprzytomnej kobiety. Miała lekki puls. Wziął ją na ręce. Wychodząc z mieszkania usłyszał hałas nad sobą. Strop trzymał się słabo ścian. Schodząć ze schodów coś na niego spadło. Przewrócił się od razu. Na zewnątrz usłyszał krzyki. Opodal leżała kobieta, którą niósł. Resztaki świadomości postarał to z siebie ściągnąć. Na nic jego trudy się zdały. Powoli zamknął oczy. Zmęczenie wzięło górę nad determinacją. Czy tak miał wyglądać jego koniec?
Cisza zapanowała w mieszkaniu koło dwudziestej drugiej. Musiała przysnąć na sofie, bo przebudziła się w swoim łóżku. Rozejrzała się po pokoju. Była sama. Powoli wstała z łóżka i odłożyła koc na bok. Następnie wyszła z pomieszczenia. Poszła do salonu a potem do kuchni. Nikogo nie było w mieszkaniu. Została sama. Na lodówce znalazła kartkę od Micha.
Monica nie chciałem Ciebie budzić, ale musiałem wyjść do jednostki. Postaram się być jak najszybciej. Zamknij drzwi na łańcuszek oraz zamek. Nie otwieraj nikomu i nie wychodź z domu.
Michael
Monica odłożyła kartkę na bok. Zrobiła sobie herbatę. Potem nabrała ochoty na kanapkę. Zajrzała do lodówki. Wyciągnęła ser, wędlinę oraz sałatkę i masło. Przygotowała sobie dwie kanapki. Resztę żywności odłożyła na swoje miejsce. Zamykając drzwiczki od lodówki, coś obiło się od nich. Otworzyła je ponownie. W środku znalazła jeszcze butelki z winem. Wyjęła jedną i ją otworzyła. Od razu wlała sobie do kieliszka. Postawiła to na tacy razem z kanapkami i poszła do swojego pokoju. Włączyła telewizor i zaczęła jeść oraz pić czerwone wino. Nim się obejrzała butelka była pusta. Poszła po kolejną. Nie spodziewała się, że tyle może wypić za jednym razem. Koło północy, gdy miała zamiar się położyć, usłyszała dzwonek do drzwi. Podeszła do nich chwiejnym krokiem i wyjrzała przez wizjer. To tylko Mich. Niezgrabnie otworzyła zamek a potem odhaczyła łańcuszek. Potem wpuściła współlokatora do mieszkania.
- Wiem, zajęło mi to - zaczął chłopak - Ale widzę, że czekałaś.
- Jadłam a teraz idę spać - wyszeptała Monica odwracając się i potykając się o własne nogi
- Piłaś? - zapytał niepewnie Michael chwytając ją i ochraniając przed upadkiem.
- Tylko kilka kropelek -powiedziała z figlarnym uśmiechem - Ale tobie też zostawiłam.
- Najpierw muszę zanieść ciebie do łóżka - odrzekł - I muszę sprawdzić ile wypiłaś.
Wziął ją pod ramię i zaprowadził do pokoju. W pokoju była jedna butelka do pół napełniona. Położył Monic do łóżka i nalał sobie wina w kuchni. Wypił może dwa kieliszki, gdy usłyszał płacz w pokoju współlokatorki. Poszedł zobaczyć co się dzieje. Zapalił światło.
- Zgaś je - poprosiła
- Dobrze - przystał na to - Coś się stało?
- Nie mogę dać sobie rady - zapłakała - Jest mi tak źle.
- Wszystko się ułoży - zapewnił ją chłopak - Potrzeba tylko na to czasu.
- Nie nic się nie ułoży - płakała jeszcze głośniej - Proszę przytul mnie mocno.
Bez wahania wykonał jej prośbę. Przytulił ją mocno. Pachniała tak słodko, że aż ciężko przychodziło mu się powstrzymanie przed pocałowaniem jej.
- Zrób to - poprosiła szepcząc mu to do ucha - Pokaż, że nie jestem gorsza od innych dziewczyn.
Lekko odchylił jej głowę i spojrzał w oczy. Chciał mieć pewność, że wie co mówi. Patrzyła na niego świadomie z lekkim błaganiem. Pocałował ją delikatnie i czekał na jakieś sprzeciwy. Niestety nic nie zrobiła żeby go odepchnąć czy nie zezwolić. Domagała się więcej. Położył ją ostrożnie na łóżku i dał jej czas na ewentualną rezygnacje. Pogładziła go po policzku czekając na kontynuacje. Teraz miał już pewność, że i on i ona tego chcą. Pozwolił dać upust swoim rządzom.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Obudził go rano budzik w telefonie. Szukał go w pobliżu siebie. Nie znalazł się i w końcu sam się wyłączył. Otworzył szerzej oczy. Hmmm to był jego stary pokój. Starał się przypomnieć co tutaj robi. Rozejrzał się dookoła. Koło niego spała Monica. Ściągnął z siebie przykrycie. Był nagi. Ale jak to możliwe? Poczuł za sobą ruch. Szybko się odwrócił. Monica właśnie się obudziła. Patrzyli na siebie oszołomieni. Po chwili po jej policzkach popłynęły łzy.
- Nie - zapłakała - Powiedz, że do niczego nie doszło.
- Nie wiem - powiedział szczerze chcąc ją przytulić - Przepraszam.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła - Wyjdź stąd!
Zdezorientowany wyszedł z łóżka i pozbierała swoje ubrania. Następnie poszedł do łazienki i się przebrał. Jak najszybciej wyszedł z domu. Nie chciała żeby ona na niego padła tego dnia. Od razu poszedł do pracy. Może dzisiaj zrobi nadgodziny albo kogoś zastąpi? Nie był to zły pomysł. W jednostce panowała cisza i spokój. Niczym cisza przed burzą przyszło mu na myśl. Założył roboczy kombinezon i usiadł za swoim biurkiem. Tam już nie było tak kolorowo. Przez wczorajszą aferę z Thomasem oraz późniejsze wyjaśnienia na komisariacie, nie zdążył tego zrobić. Zajął się więc pracą. Dopiero koło szesnastej dostali wezwanie do palącego się bloku. Szybko zebrał chłopaków i pojechali na akcje ratowniczą. Dojechali tam po pięciu może dziesięciu minutach. Wysiedli z wozu. Mich rozkazał swoim ludziom rozpocząć rozkładanie wężów.
- Czy ktoś może być tam jeszcze w środku? - zapytał się policjanta przybyłego na miejsce
- Nie mam pojęcia - wyznał szczerze - Cały czas czekaliśmy na was.
Michael zaklął w duchu. Jak on nie znosił niebieskich. Nic by nie zrobili z własnej woli. Zabrał ze sobą dwóch swoich ludzi, nałożyli maski tlenowe i weszli do budynku. Każdy sprawdzał na innym piętrze. Mich wszedł na trzecie. Otworzył jedne drzwi. Nie było tam nikogo. Zajrzał do kolejnego mieszkania nic. Dopiero przy którymś podejściu usłyszał cieniutki płacz. Przetrząsnął każdy centymetr. W końcu znalazł dziecko pod kocem w łóżeczku. Obok leżała nieprzytomna kobieta. Wziął dziecko na ręce, okrył kocem i wyszedł z mieszkania. Po kobietę wróci za chwilkę. Najszybciej jak tylko mógł wyniósł je z domu. Oddał je pod opiekę sanitariuszy i wrócił po matkę maleństwa. Teraz już wszędzie panował ogień. Pośpiesznie poszedł do mieszkania na trzecim piętrze. Tam już w większości wszystko było spalone. Podszedł do nieprzytomnej kobiety. Miała lekki puls. Wziął ją na ręce. Wychodząc z mieszkania usłyszał hałas nad sobą. Strop trzymał się słabo ścian. Schodząć ze schodów coś na niego spadło. Przewrócił się od razu. Na zewnątrz usłyszał krzyki. Opodal leżała kobieta, którą niósł. Resztaki świadomości postarał to z siebie ściągnąć. Na nic jego trudy się zdały. Powoli zamknął oczy. Zmęczenie wzięło górę nad determinacją. Czy tak miał wyglądać jego koniec?
ehhhh świetny rozdział :) mam nadzieje ze Mich'owi nic sie nie stanie. czekam na kolejną notke.
OdpowiedzUsuńKushina_chan :*
Jak Moni mogła pachnieć słodko jak była napita? Może Michael lubi zapach alkoholu? Mi się wydaje, że po prostu oboje są w sobie zakochani, a Moni nie chcę w to uwierzyć i dlatego tak się zachowała. Jak on zginie nie wyjaśnią sobie tamtej sytuacji, i co teraz będzie?
OdpowiedzUsuńChciałabym zaprosić na:
Usuńhttp://kushina-i-minato-poboczna-historia.blogspot.com/
oraz
http://opwiadania-skrytych-mysli-dakoma.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam!!!