tyle raz mój blog był odwiedzany

wtorek, 6 grudnia 2011

Rozdział 11

                              ~SIEDEM MIESIĘCY PÓŹNIEJ~

           Monica coraz częściej miała już wszystkiego dość. W tej chwili wyglądała niczym hipopotam. Mimo że Michael pomagał jej na każdym kroku, było jej ciężko. Nogi nieraz odmawiały posłuszeństwa. Marzyła aby to się już skończyło. Ciąża przebiegała prawidłowo, ale coś mówiło jej aby przygotowała się na najgorsze. Całe szczęście mała Cass nie potrzebowała już tyle uwagi i dostosowała się do sytuacji. Potrafiła się jednym słowem zająć sobą.
           Pewnego razu Michael zaproponował, że pojadą w niedziele do jego rodziców na obiad. Wszystko zresztą już ustalił z rodzicami. Lecz przeddzień Monica źle się poczuła. 
- Zadzwonię do mamy i powiem, że jednak nie przyjedziemy - powiedział w końcu Mich 
- Bez sensu - odrzekła Monic - Weź Cassandre i jeźdźcie razem. Mała tak bardzo cieszyła się na wizytę u rodziców. 
- Ale przecież nie zostawimy ciebie samej w domu - wyznał - A co jak się zacznie?
- Nic się nie zacznie - wyjaśniła - Kobieta to czuje. A ja z chęcią sobie odpocznę i pewnie się zdrzemnę. A wy w tym czasie tylko byście się nudzili.
- Sam nie wiem - zawahał się 
- Jak coś będzie nie tak to zadzwonię - obiecała - I już nie panikuj, bo sama osobiście wyrzucę ciebie z domu.
          Michael niepewnie się zgodził. Zresztą nie chciał niepotrzebnie denerwować Monic, bo mogło by to zaszkodzić dziecku. Wieczorem przygotował kąpiel dla narzeczonej a potem zajął się Cass. Dziewczynka uwielbiała, jak ktoś czytał jej bajki. Siedziała wtedy w swoim łóżeczku niczym aniołek. 
- A może dzisiaj poczytać mi mamusia? - zaproponowała
- Skarbie mama jest zmęczona i musi odpocząć wiesz - odpowiedział jej Mich - Ale ja też umiem czytać tak fajnie jak mama, więc może dzisiaj dasz mi szansę? Będzie fajnie zobaczysz.
        Dziewczynka uśmiechnęła się od ucha do ucha. Michael sięgnął z półeczki książkę z bajkami. Akurat wybrał ulubioną bajkę Cass. Czytanie zajęło im godzinę. W między czasie czytania mała zasnęła. Chłopak zgasił światło. Zostawił tylko włączoną małą lampkę przy łóżeczku. Wychodząc zostawił uchylone drzwi. Monica nie lubiła jak je zamykał. Zawsze mówiła, że usłyszy wtedy Cassandrę gdyby płakała. Cicho wszedł do sypialni. Monica siedziała w fotelu bujanym. Pamiętał, że kupił go kilka miesięcy temu. Moni od razu przypadł do gustu.
- Myślałem, że już śpisz - powiedział cicho
- Nie mogłam zasnąć - wyjaśniła dziewczyna - Mały strasznie kopie. Chyba nie może się już doczekać.
- Musi jeszcze poczekać miesiąc - zauważył Mich
- Mam nadzieję, że będzie chciał - odrzekła - Cass śpi już?
- Tak, zasnęła kilka minut temu - wyznał - I koniecznie chciała żebyś przeczytała jej dzisiaj bajkę.
- Jutro to zrobię - obiecała - Pamiętaj żeby zabrać dla mamy te leki, o które prosiła.
- O to się już nie martw - poprosił - A teraz może się połóż, bo jeszcze się przeziębisz.
- Złego diabli nie biorą - zaśmiała się Monic wstając z fotela.
             Powoli podeszła do łóżka i na nim usiadła. Mich pomógł się jej położyć. Przez chwilę śmiali się z jej "nadwagi". Michaelowi nie przeszkadzało to jak wygląda teraz Monic. Wręcz przeciwnie. Zachwycała go jeszcze bardziej. Okrył ją pierzyną a następnie sam się koło niej położył. Jeszcze jakiś czas rozmawiali. W końcu Monica stwierdziła, że ma dość i oboje poszli spać. 
            Rano wstał wcześnie. Zrobił Cassandrze śniadanie i postarał się o to żeby mała nie obudziła Monic. Następnie poszukał dziewczynce ładną sukienkę oraz w miarę pasujące do niej buty. Cass od razu pobiegła pochwalić się Monic jaką ma sukienkę. Mich nie zdążył jej zatrzymać.
- Mamusiu, mamusiu - zawołała dziewczynka wskakując na łóżko - Zobacz jak wyglądam.
- Ślicznie - odrzekła Monica otwierając oczy - Kto cię tak ubrał.
- Tatuś - powiedziała poważnie - Nawet zrobił mi pyszną kolację.
- Chyba śniadanko - poprawiła dziewczynkę
- Nie zdążyłem jej zatrzymać - wyznał Mich 
- Mogłeś mnie obudzić - zauważyła - Pomogłabym tobie.
- Dzisiaj cały dzień spędzasz w łóżku - powiedział Mich podając jej tacę z śniadaniem - A my teraz jedziemy do babci Rosalie i dziadka Josha.
- Super - zaklaskała w rączki dziewczynka - Lubię jeździć do babci i dziadka.
- W takim razie zbieramy się - odrzekł Mich - Będziemy po południu. Jakby coś się działo to dzwoń. Przyjadę od razu.
- Nic się nie stanie - wyznała - A teraz lepiej już jedźcie. Udanej wycieczki.
              Mich pocałował ją na pożegnanie. Następnie ściągnął dziewczynkę z łóżka i zaprowadził ją do przed pokoju, gdzie pomógł się jej ubrać. Powoli poszli do samochodu. Wsiadając do auta, pomachali, wyglądającej przez okno Monic. Droga na wieś zajęła im godzinę. Jego matka czekała na nich przed domem. Gdy zobaczyła, że nie ma z nimi przyszłej synowej, zmartwiła się.
- A gdzie Monic? - zapytała od razu - Coś się stało?
- Nie mamo - odrzekł szybko - Źle się czuła i nie chciała z nami jechać. Powiedziała, że przyjedzie następnym razem.
- Nie powinieneś jej teraz zostawiać samej - zauważyła Rosalie 
- Spokojnie mamo - poprosił - Wszystko jest pod kontrolą.
              Kobieta zaczęła coś tam marudzić pod nosem. Michael wyciągnął w między czasie Cass z samochodu. Dziewczynka zaczęła biegać po podwórku, próbując złapać kurę. Jeszcze chwile postali na dworze, potem Rosi wzięła małą i poszła pokazać jej zwierzaki. Mich natomiast zaczął szukać ojca. Znalazł go w garażu. Znowu starał się jakoś ulepszyć swoje auto. Pomógł mu przy tym. Po godzinie zawołała ich Rosalie na obiad. Siadając do stołu, chłopak usłyszał dźwięk telefonu. Szybko poszukał go w kurtce. Dzwoniła Monic. Odebrał bez zastanowienia. 
- Co się dzieje? - zapytał
- Mich proszę przyjedź do domu - powiedziała Moni - Nie wiem co robić. Do drzwi dobija się Thomas. 
- Nie otwieraj jemu - odrzekł - Zadzwonię po policję i poproszę żeby do ciebie podjechali. Dobrze? A ja już wyjeżdżam.
- Ała - krzyknęła do słuchawki dziewczyna
- Co jest? - zapytał zdezorientowany
- Proszę przyjedź - zawołała - Chyba się zaczęło przez to wszytko.
- Co? - zapytał niepewnie - Oddychaj głęboko. Będę za pół godziny.
            Michael zerwał się z miejsca. Nie wiedział w sumie co ma najpierw zrobić. Zaczął ubierać Cassandrę lecz matka jemu przerwała. 
- Jedź sam - powiedziała - My zajmiemy się małą. Tylko uważaj na drodze. 
- Dziękuje mamo - krzyknął wybiegając z domu.
         Szybko wsiadł do samochodu. Drżącymi rękoma zaczął wsadzać kluczyki do stacyjki. Udało się jemu dopiero za trzecim podejściem. Dodał gazu. Chyba nawet za dużo, gdyż pod kołami zaskwierczał piach. Od razu wykręcił numer na policję i poprosił żeby zajrzeli do niego do domu. W skrócie streścił sytuację. Thomas miał zakaz zbliżania się do Monic. Dlaczego złamał zasady warunkowego zwolnienia? Miał tylko nadzieję, że zdąży na czas. Żeby tylko Tom nie włamał się do mieszkania i nic nie zrobił Moni i dziecku. Gorączkowo zacisnął dłonie na kierownicy. Musi zdążyć. Nie ma wyjścia.

3 komentarze:

  1. o nieeeeeeeee dlaczego jest juz koniec tego rozdzialu??Biedna monic oby nic sie nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ty jak zwykle zdążysz mi skomentować :P dzięki wielkie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niebezpiecznie się to wszystko zaczęło i zastanawiam się jak to się skończy. Mam nadzieję, że Moni nic się nie stanie, a tym bardziej dziecku. Mich by się załamał:(

    OdpowiedzUsuń